Nazwa supergrupy nawiązuje do amerykańskiego filmu science fiction Klasa 1999 (1990) w reżyserii Marka L. Lestera. Class of ’99 był ostatnim projektem muzycznym w karierze Layne’a Staleya, przed jego śmiercią w 2002.
Wśród kandydatów na stanowisko wokalisty rozważano zatrudnienie Zacka de la Rochy, jednak Morello zasugerował Layne’a Staleya z Alice in Chains, na co pozostali członkowie wyrazili zgodę. „To było jakby natychmiastowe tak, jeśli jest na to gotowy, jeśli może to zrobić” – twierdził Serletic, który skontaktował się z Sony i działał jako łącznik między wytwórnią, a Staleyem. Wokalista Alice in Chains wyraził zgodę na udział w projekcie[6].
Mając napięty grafik i jedynie trzy dni na ukończenie nagrania, do którego brakowało partii głównego wokalu i chóru dziecięcego, Serletic poleciał w towarzystwie inżyniera dźwięku i edytora Pro Tools do Seattle w stanie Waszyngton, by Staley mógł zarejestrować swoje partie[6]. Pierwotnie proces nagrań miał się rozpocząć o godzinie czwartej po południu, lecz wokalista przybył do studia po północy, w asyście Todda Shussa, pracownika menedżerkiSusan Silver[7]. „To był pierwszy raz, kiedy spotkałem Layne’a. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, ale wyglądał szorstko. W tym momencie stracił większość zębów. Był niesamowicie nieśmiały. Widząc go, było to dla mnie szokiem” – wspominał Serletic[6]. Podobne wrażenie odnośnie wyglądu i stanu fizycznego muzyka odniosła Silver, która nie widziała Staleya od dłuższego czasu. „Nie poznałbym go. Wyglądał inaczej – nie wyglądał już jak on sam”[6][7].
Nagrania wokalu zarejestrowano o trzeciej lub czwartej nad ranem. Staley nie chciał obecności nikogo w trakcie prac. Serletic kazał swojemu inżynierowi ukryć się pod konsolą do pracy z poziomami przedwzmacniacza i mikrofonu, gdy prowadził Pro Tools, by – jak uważał Serletic – „uczynić to bardziej bezpośrednim doświadczeniem jeden na jednego, aby [Staley] nie czuł się, jakby był obserwowany i osądzany”[8]. Z początku głos Staleya brzmiał niepewnie; potrzebował on kilku prób na rozgrzanie strun głosowych. Jak wspominał Serletic, poczuwszy się pewniej, Staley przejął kontrolę i nie potrzebował wskazówek. Sam zaproponował podwojenie wokalu i dogranie harmonii. „Wciąż był wystarczająco świadomy, by być profesjonalistą” – uważał[9]. Podwojone partie wokalu, zdaniem Serletica, przypominały klasyczny styl Alice in Chains[9].
Seplenienie Staleya – mające związek z utratą części uzębienia przez wokalistę – stanowiło problemem w trakcie nagrań, przez co Serletic był zmuszony przerobić część materiału, w którym litera „s” była szczególnie słyszalna[b][9]. Zakończywszy nagrania w Seattle, Serletic powrócił do Los Angeles, gdzie chór dziecięcy kilka godzin później dograł swoje partie wokalne[9].
Tom Morello, wspominając okres działalności Class of ’99, napisał za pośrednictwem swojego konta na Twitterze w 2013, że współpraca ze Staleyem była w „większości smutna”[11][16]. Z kolei Serletic wspominał, że „w końcowym wokalu, który nagrał, jest upiorna jakość, która moim zdaniem jest naprawdę nawiedzająca i poruszająca sama w sobie. Z produkcyjnego punktu widzenia był facetem, który stracił wszystkie zęby; nie był w dobrej formie. To było naprawdę smutne”[16].
Class of ’99 był ostatnim projektem muzycznym, w którym udział wziął Staley[17], przed swoją śmiercią w kwietniu 2002, z powodu przedawkowania narkotyków (speedball)[18].
↑Instrumentalny riff, pochodzący z interpretacji w wykonaniu Class of ’99, wykorzystano w jednej ze scen filmu[4].
↑Serletic, zaniepokojony złym stanem zdrowia Staleya, zadzwonił do ówczesnego prezesa Columbia, Dona Iennera, prosząc o interwencję w sprawie wokalisty. W odpowiedzi Ienner poinformował go, że Staley wielokrotnie otrzymywał ze strony wytwórni ofertę pomocy leczenia odwykowego (w tym przeloty korporacyjnym odrzutowcem pasażerskim do klinik odwykowych). Jak zaznaczał prezes wytwórni: „Nie możesz pomóc ludziom, jeśli oni nie chcą pomóc sami sobie”[10].