Pracę szkoleniową rozpoczął na początku lat 80. Przez dwie kolejne dekady był trenerem młodzieży lub seniorów w klubach z niższych lig Holandii i Belgii. Pierwszy sukces odniósł w 1999, kiedy z Fortuną Sittard awansował do finału Pucharu Holandii. Następnie łącznie przez pięć lat z sukcesami pracował w Feyenoordzie: zdobył z nim wicemistrzostwo i Puchar kraju oraz Puchar UEFA, pierwsze od dwudziestu ośmiu lat trofeum międzynarodowe dla tego klubu. Był też trenerem dwu klubów w Bundeslidze: Borussii Dortmund i Hamburger SV.
W latach 2008–2012 był selekcjonerem reprezentacji Holandii. Jako trzeci szkoleniowiec w historii – po Rinusie Michelsie i Ernscie Happelu – zagrał z nią w finale mistrzostw świata (Mundial 2010). Podobnie jak poprzednikom, jemu także nie udało się wygrać ostatniego meczu turnieju (0:1 z Hiszpanią). Za jego kadencji drużyna narodowa zajęła pierwsze miejsce w rankingu FIFA (sierpień 2011); nigdy wcześniej nie była tak wysoko. Awansował z nią również do Euro 2012, jednak tam jego podopieczni zaliczyli jedną z największych porażek w historii holenderskiego piłkarstwa: po raz pierwszy od 1980 nie wyszli z grupy w czasie mistrzostw Europy.
Urodził się w Deventer w środkowo-wschodniej Holandii, niedaleko granicy z Niemcami. Jest wychowankiem klubu Go Ahead Eagles ze swojego rodzinnego miasta[2]. Jako członek zespołu seniorskiego Go Ahead zadebiutował w Eredivisie, a wcześniej występował w jego drużynach juniorskiej i młodzieżowej[3]. Później wspominał, że gra w tym klubie była jego marzeniem od wczesnych lat dziecięcych, a odległość kilkunastu kilometrów, dzielącą jego dom od stadionu, pokonywał na rowerze[4]. W tym okresie sprowadzeniem van Marwijka interesował się Feyenoord, jednak jego działaczy zniechęciła podatność piłkarza na kontuzje[5].
"Bert był delikatny i introwertyczny, ale miał ogromny talent. Szybki, dobrze wyszkolony technicznie, świetnie podawał i mocno strzelał lewą nogą. Jednak od początku zmagał się z problemami zdrowotnymi".
Kiedy byłem młody, na mojej pozycji grali Coen Moulijn i Piet Keizer, później doszli Rob Rensenbrink i René van de Kerkhof. Trudno było z nimi rywalizować. Poza tym od początku towarzyszyły mi różnego rodzaju urazy. W wieku 23 lat miałem już za sobą jedną operację kolana, później przeszedłem kolejne cztery[19].
Kariera szkoleniowa
1982–2000: od juniorów i amatorów do Eredivisie
Pracę szkoleniową rozpoczął jeszcze jako piłkarz: w 1982 został włączony do sztabu opiekującego się juniorami w klubie, w którym wówczas grał, czyli MVV Maastricht. Wtedy także skończył kursy trenerskie[20], a także dorabiał jako sprzedawca w sklepie sportowym[4]. W latach 80. i 90. pracował jako trener juniorów i szkoleniowiec zespołów amatorskich w Belgii (FC Herderen) oraz Holandii (RKVCL Limmel i SV Meerssen). Szczególnie w tym ostatnim dał się poznać jako – jak wspominali jego współpracownicy i byli podopieczni – „skromny entuzjasta o wyjątkowych kwalifikacjach i zaangażowaniu w pracę”[21]. O okresie spędzonym w klubach amatorskich mówił tak:
Stan infrastruktury, boisk, szatni nie był najlepszy. Ale to była doskonała szkoła charakteru. Myślę, że dzięki temu cały czas potrafię pozostać sobą, chociaż warunki, w jakich teraz pracuję, znacznie się zmieniły[4].
W 1997, już po trzech kolejkach nowego sezonu, 46–letni van Marwijk zastąpił Pima Verbeeka na stanowisku trenera Fortuny Sittard, grającej w Eredivisie[3]. Na jego angażu miały zaważyć staż, który odbył wcześniej w tym klubie, oraz rekomendacja Verbeeka, który został przeniesiony na stanowisko dyrektora technicznego. Wcześniej van Marwijk był rozważany jako kandydat na trenera AZ Alkmaar[4].
„Van Marwijk to pasjonat futbolu. Jest uczciwy i szczery. To jeden z najlepszych trenerów, jakich spotkałem.”
Holender dokończył z Fortuną rozgrywki 1997–1998, po których klub był siódmy w tabeli, co umożliwiło mu start w Pucharze Intertoto[23]. Podopiecznym van Marwijka udało się wyeliminować Worskłą Połtawę (3:0 i 2:2), ale w półfinale ulegli Austrii Wiedeń (2:1 i 1:3)[24]. W dwu kolejnych sezonach Fortuna zajmowała odpowiednio dziesiąte (1998–1999[25]) i dwunaste (1999–2000[26]) miejsce w lidze, ale największym osiągnięciem z tego okresu jest finał Pucharu Holandii 1999, w którym zagrała po raz pierwszy od 1984. Klub z Sittard po drodze pokonał m.in. PSV Eindhoven (3:1), FC Emmen (3:1) i FC Twente (5:2). W fazie pucharowej rozgrywek piłkarze w pięciu meczach strzelili aż szesnaście bramek. W finale przegrali 0:2 z Ajaksem Amsterdam[27].
Dobre rezultaty osiągnięte w Fortunie Sittard sprawiły, że w lipcu 2000 48–letni szkoleniowiec otrzymał propozycję prowadzenia znacznie bardziej utytułowanego Feyenoordu, z którego – po słabym wyniku w lidze na koniec sezonu 1999–2000 – odszedł Leo Beenhakker[22]. Początkowo trudno mu było się odnaleźć w zespole czternastokrotnego mistrza Holandii; różnicę w oczekiwaniach kibiców obu klubów określił jako „nie do opisania”[4]. Van Marwijk spędził w Rotterdamie cztery lata, czyli prowadził Feyenoord najdłużej od czasów Ernsta Happela (1969–1973)[29].
„Van Marwijk nie ma charyzmy. Nie jest to trener z wielką osobowością. Ale dobrze wie, czego chce. Ma jasny plan, jak z grupą osiągnąć sukces.”
Najbardziej owocny był sezon 2001–2002, przed którym władze klubu podwyższyły jego budżet z sześćdziesięciu do stu milionów guldenów[31]. Działacze zażądali mistrzostwa Holandii i awansu do drugiej rundy Ligi Mistrzów, ale w tych ostatnich rozgrywkach podopiecznym van Marwijka nie udało się wyjść z grupy; zajęli trzecie miejsce za Bayernem Monachium i Spartą Praga[32]. Jednak dzięki temu zagrali w Pucharze UEFA. Najpierw wyeliminowali SC Freiburg (1:0 i 2:2) i Rangers F.C. (1:1 i 3:2), a następnie w ćwierćfinale PSV Eindhoven po rzutach karnych (1:1, 1:1, k. 5:4)[33]. W półfinale zmierzyli się z Interem Mediolan, w którego składzie występowali wówczas m.in. Ronaldo, Christiano Vieri, Javier Zanetti, a drużynę prowadził ArgentyńczykHéctor Cúper[34]. Według prasowych komentarzy zdecydowanym faworytem dwumeczu był Inter, o którym pisano, że „przypomina rasowego psa gończego – gdy złapie trop, nie puści”[35]. Van Marwijk zdawał sobie sprawę z większego potencjału ofensywnego rywali, dlatego w obu spotkaniach przyjął taktykę defensywną z nastawieniem na grę z kontrataku[36]; przyniosło to pozytywne skutki, bo Feyenoord wygrał w dwumeczu 3:2 (1:0 na San Siro i 2:2 u siebie), dzięki czemu po raz pierwszy od 1972 awansował do finału europejskich pucharów. W ostatnim spotkaniu, które zostało rozegrane w Rotterdamie na De Kuip, podopieczni van Marwijka ograli 3:2 Borussię Dortmund[37]. Szkoleniowiec wspominał:
W telewizji oglądałem wiele finałów europejskich pucharów i zawsze marzyłem, aby kiedyś zdobyć takie trofeum. Po zwycięstwie nad Borussią długo świętowaliśmy, ale myśleliśmy również o tym, co wydarzyło się tuż przed meczem, kiedy zamordowany został Pim Fortuyn, znany kibic Feyenoordu. To był dla mnie bardzo dziwny czas, w którym dużo się nauczyłem jako trener[4].
Wśród przyczyn dobrego rezultatu Feyenoordu wymieniano dyscyplinę taktyczną i ostrożną, defensywną taktykę[30], rozsądną politykę kadrową, polegającą na łączeniu doświadczenia starszych zawodników z młodością graczy dopiero zaczynających kariery, oraz dobrą dyspozycję duetu napastników, Pierre’a van Hooijdonka i Jona Dahla Tomassona, a szczególnie tego pierwszego, który w Pucharze UEFA strzelił osiem goli i został królem strzelców rozgrywek[31]. W klubie z Rotterdamu grali wówczas także byli reprezentanci Holandii, doświadczeni Kees van Wonderen i Paul Bosvelt, skuteczny bramkarz Edwin Zoetebier, jak również dwudziestoparolatkowie Patrick Paauwe (stoper), Shinji Ono (rozgrywający) i Bonaventure Kalou (skrzydłowy) oraz nastolatkowie Euzebiusz Smolarek[38] i Robin van Persie[31][39]. Ten ostatni, z którym przez cały okres pracy w Feyenoordzie van Marwijk był poważnie skonfliktowany[40], wystąpił w finale w wieku niespełna osiemnastu lat. W kolejnym sezonie do pierwszego zespołu dołączył niewiele starszy Dirk Kuijt[41]. Sam van Marwijk zdawał sobie sprawę z tego, że największą siłą jego drużyny jest ciężka praca i zespołowość. Powiedział:
Nie mam gwiazd, ale świetnie rozumiejący się kolektyw. Moi chłopcy są bardzo waleczni, a punkty zdobywamy dzięki wybieganiu i zaangażowaniu[31].
Dobrym wynikom w europejskich pucharach nie towarzyszyły podobne rezultaty w Eredivisie. Najlepiej w rozgrywkach ligowych podopieczni van Marwijka zaprezentowali się w pierwszym sezonie jego pracy, 2000–2001, kiedy zajęli drugą lokatę za PSV Eindhoven[42]. W kolejnych latach kończyli ligę dopiero na trzecim miejscu (2001–2002[43], 2002–2003[44] i 2003–2004[45]). Równie nieskuteczni byli w rozgrywkach o Puchar Holandii, gdzie ich najlepszym osiągnięciem był finał w 2003, przegrany 1:4 z FC Utrecht[46]. W Europie nigdy nie zbliżyli się do sukcesu z 2002: w międzynarodowych pucharach w kolejnych dwu latach odpadali już po rundzie grupowej Ligi Mistrzów (ostatnie miejsce w grupie, 2002–2003[47]) oraz II rundzie Pucharu UEFA (porażka z FK Teplicami, 2003–2004[48]). Po czterech latach pracy w Rotterdamie w lipcu 2004 van Marwijk złożył dymisję i przyjął propozycję z Borussii Dortmund.
2004–2008: Borussia Dortmund i powrót do Feyenoordu
Zawsze interesowałem się Bundesligą. Kiedy byłem dzieckiem, takie zespoły, jak FC Schalke 04 czy Borussia, były dla mnie prawie tak samo ważne, jak drużyny holenderskie. Kiedy zaproponowano mi pracę w Dortmundzie, poczułem, że to dla mnie duży awans sportowy[19].
„Van Marwijk nie potrafi się dogadać z zawodnikami, a wybierana taktyka przynosi tragiczne skutki. Gwiazdy grają beznadziejnie, a winę za porażki zwalają na wszystkich, tylko nie na siebie”
—dziennikarz Maciej Szmigielski o sytuacji w Borussii w 2004[51]
Na początku 2005 z inicjatywy van Marwijka do klubu sprowadzono Euzebiusza Smolarka i Matthew Amoah, jego podopiecznych z czasów pracy w Feyenoordzie i Fortunie, którzy wzmocnili linię ataku[55]. Później do Dortmundu przyszli także ParagwajczykNelson Valdez i król strzelców ligi francuskiej, SzwajcarAlexander Frei[56]. Zmiany kadrowe sprawiły, że w drugim sezonie pracy Holendra w Borussii klub do końca liczył się w walce o miejsce w europejskich pucharach, jednak – jak podkreślali dziennikarze – nie miał w tym czasie ambicji mistrzowskich. Zadaniem van Marwijka była odbudowa stabilizacji sportowej i z tego się wywiązał[57]. W ciągu ponad dwu lat pracy w Borussii Holender dwukrotnie zajął z nią siódme miejsce w Bundeslidze. Słabsze wyniki zanotował w rozgrywkach Pucharu Niemiec, które drużyna kończyła odpowiednio na III rundzie (porażka z Hannover 96, 2004–2005[58]) i I rundzie (porażka z Eintracht Braunschweig, 2005–2006[59]). W czerwcu 2006 van Marwijk przedłużył kontrakt z Borussią o rok, ale na początku grudnia tego roku niespodziewanie ogłosił, że odejdzie po sezonie 2006–2007. Nie dotrwał jednak do końca rozgrywek; został zwolniony już kilka tygodni później. Najbardziej prawdopodobną przyczyną dymisji był jego konflikt z niektórymi członkami zarządu Borussii[60][61]. Jego dymisji domagali się również kibice, którym nie podobał się mało widowiskowy styl gry, eksperymenty kadrowe i forsowane przez trenera ustawienie 4-3-3, do którego brakowało odpowiednich wykonawców[62]. Holendra zastąpił Jürgen Röber[63].
W czerwcu 2007 van Marwijk po raz drugi podpisał umowę z Feyenoordem[64]. W tym okresie klub – podobnie jak Borussia – zmagał się z problemami finansowymi, ponadto na jego reputacji ciążyły brutalne zachowania kibiców, które doprowadziły do wyeliminowania drużyny w Rotterdamu z rozgrywek europejskich w sezonie 2006–2007[65]. Mimo to w kadrze Feyenoordu znajdowało się wielu byłych i aktualnych reprezentantów krajów: HolendrzyHenk Timmer, Tim de Cler, Denny Landzaat, Roy Makaay i sprowadzony przez nowego trenera Giovanni van Bronckhorst[20]; TurekNuri Şahin oraz KoreańczykLee Chun-soo[66]. W lidze Feyenoordowi wiodło się znacznie gorzej niż w czasie pierwszej pracy van Marwijka w tym klubie, bo na koniec sezonu 2007–2008 zajął dopiero siódme miejsce, gwarantujące grę w Pucharze UEFA[67]. Lepiej poradził sobie w meczach o Puchar Holandii. Po zwycięstwach m.in. nad NAC Breda i Rodą JC Kerkrade zespół z Rotterdamu zdobył to trofeum, po raz pierwszy od 1995[68].
2008–2012: reprezentacja Holandii
Mecze reprezentacji Holandii pod wodzą Berta van Marwijka (2008–2012)
56–letni van Marwijk został selekcjonerem reprezentacji Holandii po zakończeniu Euro 2008, na którym Holendrzy – mimo wysokich zwycięstw w meczach grupowych z Francją i Włochami – doszli tylko do ćwierćfinału. Trener przygotowywał się do objęcia tej funkcji już od stycznia 2008, kiedy Marco van Basten publicznie oświadczył, że po zakończeniu turnieju nie przedłuży kontraktu i zajmie się pracą w Ajaksie Amsterdam[69]. Po czterech latach działalności van Bastena doceniano ofensywny i efektowny sposób gry reprezentacji, ale w prasowych komentarzach coraz bardziej przeważał ton wzajemnego znudzenia i zmęczenia[70]. Jednak nominację van Marwijka przyjęto bez entuzjazmu: zarzucano mu brak sukcesów i charyzmy oraz przywiązanie do defensywnego stylu gry[71]. On sam także miał wątpliwości:
Serce natychmiast powiedziało „tak”. Ale pomyślałem, że jako selekcjoner będę musiał spędzać dużo czasu w garniturze, a tego nie lubię. Poza tym nie wiedziałem, czego się tak naprawdę spodziewać po tej pracy. Przywykłem do roli trenera klubowego[19].
Nowy selekcjoner zaczął swoją kadencję od remisu i porażki w meczach towarzyskich (odpowiednio z Rosją i Australią), ale w kolejnych grach do rozpoczęcia Mundialu 2010 nie przegrał żadnego spotkania, a wygrał aż dwanaście[72].
Do pierwszego meczu Mundialu 2010 podopieczni van Marwijka przegrali tylko jedno spotkanie; towarzyskie (1:2) z Australią jesienią 2008[72]. W eliminacjach odnieśli komplet ośmiu zwycięstw (wyprzedzili m.in. Norwegię i Szkocję), a do mistrzostw awansowali jako pierwsza drużyna z Europy[78]. Wysoką formę utrzymali także na turnieju. W rundzie grupowej wygrali wszystkie trzy mecze: z Danią (2:0), Japonią (1:0) i Kamerunem (2:1)[79]. Później ograli Słowaków (2:1)[80], a w ćwierćfinale ich rywalem była Brazylia. Mimo iż pierwszą połowę przegrywali 0:1, w drugiej najpierw doprowadzili do wyrównania, a następnie objęli prowadzenie po tym, jak samobójczego gola strzelił Felipe Melo, który kilka minut później otrzymał także czerwoną kartkę[81][82]. Holendrzy wygrali 2:1 i po raz pierwszy od 1998 awansowali do półfinału, gdzie ich rywalem był Urugwaj. Po wyrównanym spotkaniu podopieczni van Marwijka zwyciężyli 3:2[83]. W finale mistrzostw, w którym wystąpili po raz trzeci w historii, przegrali po dogrywce z ówczesnymi mistrzami Europy Hiszpanami (0:1). Jedynego gola strzelił na dwie minuty przed końcem meczu Andrés Iniesta, a sędzia Howard Webb pokazał w tym meczu aż trzynaście żółtych kartek i jedną czerwoną dla Johna Heitingi[84]. Z RPA Holendrzy przywieźli nie tylko srebrne medale, ale także koronę króla strzelców, którą – wraz z trzema innymi graczami – zdobył Wesley Sneijder[85].
Według prasowych komentarzy istniały trzy przyczyny sukcesu Holendrów na mistrzostwach. Podkreślano, że chociaż podopieczni van Marwijka byli skuteczni (strzelili łącznie dwanaście goli)[86], to tym razem położyli większy nacisk na obronę[87][88]. Dzięki temu uniknęli sytuacji z Euro 2008, kiedy grając widowiskowo w meczach grupowych, zaniedbali grę defensywną i w rezultacie odpadli z turnieju już w ćwierćfinale[89][90]. Efektownie zaprezentowali się tylko raz, w drugiej połowie spotkania z Urugwajem, kiedy van Marwijk wprowadził dodatkowego gracza ofensywnego kosztem jednego z defensywnym pomocników; wówczas – jak napisano – „toporny zespół rzemieślników zmienił się w grupę twórców o ambicjach artystycznych”[91]. Z kolei kwintesencją ostrożnego stylu miał być finał turnieju, w którym Holendrzy skupili się głównie na przerywaniu ataków przeciwnika (z nastawieniem na faule[84]. Za przesadne przywiązanie do obrony van Marwijka krytykowało wielu byłych reprezentantów, m.in. Johan Cruyff i Marco van Basten[92][93], jednak trenera broniły media. Jedna z holenderskich gazet przed finałem napisała, że Holendrzy „z kunktatorstwa uczynili dzieło sztuki nowoczesnej”[94]. Sam van Marwijk mówił o tym tak:
Chcę, aby cały zespół był zaangażowany w obronę. I myślę, że udało mi się zmienić mentalność naszych graczy ofensywnych. Tłumaczyłem takim piłkarzom, jak Robben czy van Persie, że jeśli będą od razu starali się odebrać piłkę przeciwnikowi, będą musieli przebiec najwyżej 10 metrów. Jeśli to zlekceważą, czeka ich bieg 40 metrowy[95].
„Van Marwijk nie ukrywał, że ma dosyć wspominania pięknych porażek Holandii. Postawił na skuteczność w grze, styl czasem zbyt defensywny. Mówił, że drużyna przyleciała do RPA nie po to, by zapisać się w statystykach, ale aby wygrać turniej.”
Po drugie, podkreślano, że po raz pierwszy od wielu lat w reprezentacji nie było konfliktów między najważniejszymi graczami[96]. Wspominano wprawdzie o sporze między van Persiem a Sneijderem, ale nie doprowadził on do podziałów w drużynie[97]. Van Marwijkowi udało się zbudować silny zespół z grona wielu indywidualności, w czym pomóc miała osobowość selekcjonera, którego jeden z dziennikarzy porównał do „belfra, próbującego przekonać rozkapryszone holenderskie gwiazdy, że warto poświęcić się dla wspólnego dobra”[20]. Wreszcie, przypominano, że Holendrzy w tych mistrzostwach zawdzięczali dużo szczęściu: spotkania z Danią i Brazylią wygrywali po golach samobójczych przeciwników[98][99][100], a w meczu z Urugwajem zdobyli bramki po błędach bramkarza rywali[22].
Mimo porażki w finale, praca van Marwijka – pierwszego trenera reprezentacji Holandii od 1978, który doprowadził ją do finału mistrzostw świata – została doceniona: w rankingu IFFHS na najlepszego selekcjonera roku 2010 na świecie zajął trzecie miejsce (za Vicente del Bosque i Joachimem Löwem)[101], otrzymał również Order Oranje-Nassau i nagrodę dla najlepszego trenera w Holandii[102]. Jak zauważył jeden z dziennikarzy: „[van Marwijk] w kraju był witany jak zwycięzca. Od ministra zdrowia, opieki społecznej i sportu dostał tytuł szlachecki, a podczas triumfalnego przejazdu przez centrum Amsterdamu dziękowały mu tysiące kibiców”[103].
Euro 2012: runda grupowa
Wicemistrzowie świata nie tylko jako jedni z pierwszych zapewnili sobie awans na Euro 2012, ale także spośród wszystkich drużyn, startujących w kwalifikacjach, strzelili najwięcej goli (37)[104]. Wygrali dziewięć z dziesięciu spotkań eliminacyjnych, przegrali tylko w ostatnim, ze Szwecją (2:3), kiedy mieli już pewność, że zagrają na mistrzostwach Europy[105]. Dodatkowo od Mundialu 2010 na dwadzieścia jeden meczów zwyciężyli w czternastu, zanotowali tylko trzy porażki[72]. Aż do kwietnia 2012 nie schodzili z podium w rankingu FIFA, a nawet raz – po raz pierwszy w historii – zajęli w tej klasyfikacji pierwsze miejsce (sierpień 2011)[106]. Dobre wyniki z lat 2010–2012 sprawiły, że Holendrzy jechali na turniej do Polski i Ukrainy jako jedni z głównych faworytów do zwycięstwa[107][108].
Podstawowe ustawienie reprezentacji Holandii w czasie Euro 2012
Holendrzy na mistrzostwach zagrali w grupie B, która przez wielu obserwatorów była uważana za najsilniejszą[111][112]. Oprócz podopiecznych van Marwijka znaleźli się w niej reprezentacje Niemiec, Portugalii i Danii. Niespodziewanie wicemistrzowie świata nie tylko nie zdołali awansować do ćwierćfinału, ale w ogóle przegrali wszystkie trzy mecze. Ulegali kolejno Duńczykom (0:1)[113], Niemcom (1:2)[114] i Portugalczykom (1:2)[115]. Zdobyli tylko dwa gole, chociaż w ich składzie wystąpili królowie strzelców ligi angielskiej (van Persie) i niemieckiej (Huntelaar)[116]. Na pocieszenie pozostało im, że Jetro Willems został najmłodszym w historii uczestnikiem finałów mistrzostw Europy. W dniu meczu z Danią miał 18 lat i 71 dni[117]. Dla Holendrów występ na Euro 2012 był najgorszym od 1980, kiedy także nie wyszli z grupy[118].
„Mam wrażenie, że Holandia swój szczyt osiągnęła na mundialu w RPA. Piłkarze chyba uwierzyli, że nikt ich nie zatrzyma. To przykład złej pewności siebie.”
Zarzuty wobec reprezentacji Holandii koncentrowały się na trzech kwestiach. Po pierwsze, piłkarze byli oskarżani o przedkładanie prywatnych ambicji ponad dobro drużyny. W czasie mistrzostw Klaas-Jan Huntelaar i Rafael van der Vaart, czyli dwaj gracze wyznaczeni do roli rezerwowych, publicznie wyrażali swoje niezadowolenie z decyzji selekcjonera. Dodatkowo skonfliktowani ze sobą byli Robin van Persie i Wesley Sneijder, kluczowi zawodnicy linii ofensywnej[118][120][121]. Po drugie, van Marwijk był krytykowany za przesadne przywiązanie do niektórych nazwisk. Od czasu Mundialu 2010 kilku zawodników – jak choćby Arjen Robben i Ibrahim Afellay – straciło wysoką formę[118][120][122]. Nie najlepiej prezentowali się także obrońcy, Gregory van der Wiel i John Heitinga[123][124]. Po trzecie, trenerowi zarzucano dobór złej taktyki, szczególnie marnowanie potencjału ofensywnego przez grę z dwoma defensywnymi pomocnikami[118][120][125]. Media sugerowały, że jeden z nich – doświadczony Mark van Bommel – wciąż cieszy się zaufaniem van Marwijka, bo jest jego zięciem[126][127].
Pomimo zaskakującej porażki van Marwijk nie został zwolniony, chociaż media wysuwały nazwiska kandydatów na jego ewentualnego następcę (np. Ronald Koeman, Frank Rijkaard). Przeszkodą okazał się kontrakt trenera, który kilka miesięcy przed turniejem został przedłużony aż do połowy 2016[120]. Jednak po kilku dniach namysłu selekcjoner sam podał się do dymisji[128]; według relacji prasowych nie doszedł do porozumienia z działaczami związku, od których bezskutecznie domagał się dożywotniego zawieszenia w obowiązkach reprezentacyjnych kilku piłkarzy (Huntelaara, van der Vaarta, Heitingi, Khalida Boulahrouza i Wilfreda Boumy)[129]. O konieczności zdyscyplinowania zawodników zamiast zmiany szkoleniowca mówiło także wielu komentatorów, m.in. Frank de Boer, który decyzję van Marwijka o odejściu nazwał „nieszczęśliwą dla Holandii”[130]. Tymczasem trener do końca bronił swojej koncepcji gry. Podczas jednej z konferencji prasowych wdał się w dyskusję z holenderskim dziennikarzem, w czasie której interweniował oficer prasowy UEFA. Powiedział wówczas:
Zawaliliśmy turniej jako drużyna. Graliśmy zachowawczo, jakbyśmy byli przestraszeni. Nie rozumiem tego[131].
Van Marwijk na powrót do pracy szkoleniowej dał się namówić ponad rok po rozstaniu z reprezentacją Holandii: we wrześniu 2013 został trenerem Hamburger SV, który w tamtym czasie zajmował przedostatnie miejsce w Bundeslidze[144]. W kadrze klubu grali wówczas m.in. reprezentanci Niemiec (René Adler, Heiko Westermann, Marcell Jansen, Dennis Aogo), Szwajcarii (Johan Djourou), a także były podopieczny van Marwijka z kadry holenderskiej, kapitan HSV Rafael van der Vaart[145]. Mimo uznanych piłkarzy, gigantycznego budżetu[146], udanego początku (w debiucie Holendra HSV zremisowało 2:2 z Eintrachtem Frankfurt, a potem wygrało 5:0 z 1. FC Nürnberg) i obietnic, że klub zakończy sezon w pierwszej szóstce[147], szkoleniowcowi nie udało się wyciągnąć HSV z kryzysu: drużyna pod jego wodzą przegrała aż dziewięć ligowych meczów, wygrała jedynie trzy (z piętnastu). Szczególnie nieudana była końcówka pracy Holendra, kiedy zespół z Hamburga zaliczył siedem porażek z rzędu, w których stracił łącznie dwadzieścia goli. Równie złe były rozgrywki Pucharu Niemiec, z których klub odpadł w ćwierćfinale po porażce 0:5 z Bayernem Monachium[148].
Trener zapewniał, że atmosfera w drużynie jest dobra, a on sam potrzebuje więcej czasu[149]. Jednak te tłumaczenia nie przekonały kierownictwa Hamburger SV, które 15 lutego 2014 rozwiązało kontrakt z Holendrem[150], za co ten ostatni miał – według niemieckich dziennikarzy – zainkasować około 3 miliony euro[151]. Wraz z van Marwijkiem pracę stracił jego asystent, Roel Coumans[152]. Niespełna pięciomiesięczna przygoda szkoleniowca w HSV była najkrótszą w jego karierze trenera zespołów seniorskich.
Dziś wiem, że przyjęcie propozycji z HSV było błędem. Trudno było mi się skoncentrować wyłącznie na futbolu. Nie wykluczam też, że już nigdy nie usiądę na ławce szkoleniowej. To musiałaby być naprawdę dobra oferta[153].
W kolejnych miesiącach media ponownie informowały o zainteresowaniu Van Marwijkiem, ale on konsekwentnie odrzucał wszystkie propozycje. Do futbolu powrócił tylko raz, pod koniec marca 2015, kiedy został zatrudniony jako doradca Dennisa Demmersa, nowego trenera Go Ahead Eagles, czyli klubu, w którym zaczynał piłkarską karierę[155]. Zespół walczył wtedy o pozostanie w Eredivisie. Mimo wzmocnienia sztabu szkoleniowego, Orły na koniec sezonu 2014–2015 zajęły przedostatnie miejsce w tabeli i spadły z ekstraklasy.
2015–2017: reprezentacja Arabii Saudyjskiej
Mecze reprezentacji Arabii Saudyjskiej pod wodzą Berta van Marwijka (2015–2017)
Po spadku Go Ahead Eagles z Eredivisie van Marwijk odszedł z klubu, ale inaczej niż po rozstaniu z reprezentacją Holandii czy Hamburger SV od razu przyjął nową posadę – pod koniec sierpnia 2015 został selekcjonerem reprezentacji Arabii Saudyjskiej, kontrakt początkowo obowiązywał tylko jeden rok[157]. Krótki okres umowy był jednym z czterech powodów, dla których van Marwijk zdecydował się na jej podpisanie; pozostałe trzy to: ambicje sportowe Saudyjczyków, wysoka gaża oraz niezależność w budowaniu sztabu szkoleniowego[158]. Jeśli chodzi o ten ostatni aspekt, Holender zabrał do Arabii swoich rodaków: Marka van Bommela, Adrie Kostera i Roela Coumansa, którzy pomagali mu jako asystenci, dziennikarza Taco van den Velde w roli kierownika zespołu[159], a także belgijskiego trenera Jana Van Winckela jako dyrektora technicznego w saudyjskiej federacji[160]. Van Marwijk był czwartym trenerem z Holandii na tym stanowisku[161].
Selekcjonerzy Arabii Saudyjskiej o najdłuższym stażu[162]
Saudyjczycy znajdowali się wtedy w poważnym kryzysie: do mistrzostw świata ostatni raz awansowali w 2006, zawodzili też w finałach Pucharu Azji. W rankingu FIFA zajmowali dopiero 93. miejsce[163]. Do tego dochodziła duża rotacja selekcjonerów, którzy zmieniali się co kilka miesięcy. Zadaniem Holendra był awans do Mundialu 2018. Kiedy obejmował posadę jego zespół po jednym, zwycięskim meczu z Palestyną, zajmował drugie miejsce w tabeli pierwszej rundy eliminacji. Debiut miał udany: prowadzeni przez niego Saudyjczycy wygrali 7:0 z Timorem Wschodnim. W kolejnych grach pokonali m.in. Tajlandię, Zjednoczone Emiraty Arabskie, zremisowali z Australią, a w spotkaniu decydującym o awansie ograli 1:0 Japonię. Pod wodzą van Marwijka zdobyli 19 punktów w swojej grupie (z bilansem 6-1-3), tylko jeden mniej od liderów, Japończyków. Awansowali na mundial po raz piąty w historii, pierwszy raz od ponad dekady.
„Wielu obserwatorów piłki azjatyckiej mogło nie dostrzec postępu, jaki uczynili Saudowie – właśnie z powodu osobowości van Marwijka. Skromny, milczący dżentelmen w stylu Arsène'a Wengera. Jeden z jego poprzedników Frank Rijkaard stale narzekał na infrastrukturę, a on po prostu budował z tego, co miał. [...] Tak, to jest historia trenera, który prowadził swój statek w sposób niemal wzorcowy.”
Po ostatnim spotkaniu eliminacyjnym van Marwijk został zaproszony na rozmowy w sprawie przedłużenia kontraktu. Władze związku zarządały, aby przeniósł się na stałe do Arabii Saudyjskiej, a także domagały się zmian w sztabie szkoleniowym. Trener odmówił. Jego następcą jeszcze tego samego dnia został ArgentyńczykEdgardo Bauza, który w czasie tych eliminacji pracował – bez sukcesów – z Argentyną i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi[165]. Van Marwijk przyznał, że nie rozumie decyzji federacji oraz że otrzymał telefony od piłkarzy, którzy mówili mu, że nie wyobrażają sobie mundialu bez niego[166]. Pracował przez dwa lata i trzy dni, to znaczy, że był selekcjonerem o najdłuższym stażu od czasów Khalila Al Zayaniego, który w latach 1984–1986 pełnił tę funkcję o trzynaście dni dłużej[167]. Zostawił reprezentację na 53. miejscu w rankingu FIFA[168]. Jego bilans to: 13-4-3 (65% zwycięstw).
Bauza został zwolniony już po 68 dniach – i wówczas szefowie federacji ponownie zwrócili się do van Marwijka. Odmówił[169].
Życie prywatne
Van Marwijk interesuje się nie tylko piłką nożną, ale także sportowymi samochodami. Swoją żonę Marian poznał w szkole średniej[5]. Mają jedną córkę, Andrę, która jest żoną Marka van Bommela, piłkarza, byłego reprezentanta Holandii (2000–2012) i jej kapitana w czasie, kiedy teść był selekcjonerem (2008–2012). Andra i Mark poznali się, kiedy zawodnik grał w prowadzonym przez van Marwijka klubie Fortuna Sittard. Na pierwszą randkę – jak wspominał van Bommel – poszli do kina (na Truman Show) i do McDonald’s[170]. Małżonkowie mają troje dzieci[171]. Van Marwijk mówił:
Kiedy Mark grał we Włoszech, namawiałem go, aby przeniósł się do jakiegoś klubu holenderskiego. Chciałem częściej przebywać z wnukami, które widywałem raz na cztery-pięć tygodni. Kiedyś obserwowałem ich, jak trenowali na boisku. Po raz pierwszy w życiu miałem w ręku małą kamerę, którą wszystko filmowałem. Bycie dziadkiem jest fantastyczne[172].
↑L. Orłowski. Jak się w gra w Pucharze UEFA. „Piłka Nożna”, nr 14, 2 kwietnia 2002, s. 26.
↑M. Szczepański. Klęska włoskich klubów. „Piłka Nożna”, nr 15, 9 kwietnia 2002, s. 38.
↑L. Orłowski i R. Vissers. Wanna pełna emocji. „Piłka Nożna”, nr 20, 14 maja 2000, s. 34-35.
↑Oprócz Smolarka między 2000 a 2004 w Rotterdamie grało również trzech innych Polaków: Jerzy Dudek i Zbigniew Małkowski (obaj do 2001) oraz Tomasz Rząsa, jedyny z tej czwórki, który był podstawowym graczem, kiedy Feyenoord zdobywał Puchar UEFA.
↑Jeszcze przed Euro 2008 Paweł Wilkowicz tak porównał obu trenerów: „[Van Marwijk] nie tak znany, nie tak charyzmatyczny, trochę nudny, ale może po burzliwych czasach van Bastena nuda dobrze zrobi.” P. Wilkowicz. Świat według San Marco, „Rzeczpospolita” 15 maja 2008, s. A31.
↑Jak pisał Paweł Wilkowicz: „Pierwsze dwa lata jego [van Bastena] pracy w kadrze były czasem euforii, następne dwa – narastającego zmęczenia sobą nawzajem. Podczas ubiegłorocznego meczu ze Słowenią zdarzyło się nawet, że część kibiców w Eindhoven gwizdała na van Bastena i wzywała, by odszedł”. Świat według San Marco, „Rzeczpospolita” 15 maja 2008, s. A31.
↑Nastroje po ogłoszeniu, że trenerem kadry zostanie van Marwijk, trafnie zreferował Michał Kołodziejczyk: „Rinus Michels, Leo Beenhakker, Dick Advocaat, Guus Hiddink, Frank Rijkaard, Louis van Gaal i Marco van Basten – przez ostatnie 20 lat reprezentację Holandii prowadzili albo trenerzy o wielkich nazwiskach, albo byli piłkarze, którym się wydawało, że do osiągnięcia sukcesu wystarczy im autorytet. Kiedy w 2008 roku ogłoszono, że kadrę przejmie van Marwijk, niektórzy pukali się w głowę – przecież ten człowiek nigdy nie wywalczył nawet mistrzostwa Holandii”. M. Kołodziejczyk. Po cichu wszedł na szczyt. „Rzeczpospolita”, 8 lipca 2008, s. A23.
↑Stekelenburg został pierwszym bramkarzem, bo po Euro 2008 reprezentacyjną karierę zakończył 38-letni Edwin van der Sar.
↑Van der Wiel po raz pierwszy w kadrze zagrał w maju 2007, ale dopiero van Marwijk wprowadził go do pierwszej jedenastki. Zob. UEFA.com: Gregory van der Wiel
↑Np. Wesley Sneijder przed finałem mistrzostw świata stanął przed szansą przejścia do historii jako pierwszy piłkarz europejski, który w jednym sezonie po zdobyciu potrójnej korony ze swoją drużyną klubową (mistrzostwo i Puchar Włoch oraz Puchar Mistrzów z Interem Mediolan) zostałby mistrzem świata. Wcześniej takim osiągnięciem mógł się pochwalić tylko Pelé. Zob. L. Orłowski. Rok prawie jak z marzeń. „Piłka Nożna”, nr 29, 20 lipca 2012, s. 27.
↑„Holandia”, w: „Skarb Piłkarski - superprzewodnik po finałach afrykańskiego mundialu. Biblioteczka Piłki Nożnej”, s. 96.
↑M. Szadkowski. Dojrzała pomarańcza. „Gazeta Wyborcza”, nr 146, 25 czerwca 2010, s. 37.
↑M. Szadkowski. Jeden błysk Robbena więcej. „Gazeta Wyborcza”, nr 149, 29 czerwca 2010, s. 32.
↑R. Stec. Brazylijski Melo-dramat. „Gazeta Wyborcza”, nr 153, 3 lipca 2010, s. 39.
↑M. Szadkowski. Dynamiczna pomarańcza. „Gazeta Wyborcza”, nr 153, 3 lipca 2011, s. 40.
↑Holandia-Urugwaj. „Piłka Nożna” nr 28, 13 lipca 2010, s. 16.
↑ abP. Pawlak. Ósmy cud świata. „Piłka Nożna” nr 28, 13 lipca 2010, s. 4-5.
↑O tym jak mocna była linia ofensywna Holendrów podczas tego mundialu świadczy także fakt, że znacząco wyróżnili się również rezerwowi napastnicy Klaas-Jan Huntelaar (jeden gol) oraz Eljero Elia. O Elii Leszek Orłowski po rundzie grupowej napisał: „Holender jest tylko rezerwowym, a przecież to na razie najlepszy piłkarz turnieju! Dwa razy wchodził z ławki i dwa razy grał doskonale: każde dotknięcie piłki przez niego stwarzało zagrożenie pod bramką rywali.” Drugi szereg atakuje. „Piłka Nożna” nr 25, 22 czerwca 2010, s. 24.
↑Jak pisał Michał Szadkowski w analizie przed meczem Holandia-Urugwaj: „[Van Marwijk] zaczął od deklaracji, że chce nauczyć zespół bronić. Zadanie czekało go niełatwe, bo trafił na pokolenie piłkarzy o mniejszych talentach defensywnych niż poprzednie. [...] Selekcjoner znalazł sposób, w przeszkadzanie rywalom zaangażował aż siedmiu piłkarzy, odbierając im zadania ofensywne.” M. Szadkowski. Wygrać nie po holendersku. „Gazeta Wyborcza” 6 lipca 2010, s. 36.
↑Skuteczność w grze i „styl czasami przesadnie defensywny” podkreślał również Zbigniew Mroziński w swojej analizie gry Holandii w czasie Mundialu 2010. Zob. Pomarańczowa defensywa. „Piłka Nożna Plus” nr 8/2010, s. 40-41.
↑M. Szadkowski. Holandia na polu minowym. „Gazeta Wyborcza”, nr 148, 28 czerwca 2010, s. 8.
↑Leszek Orłowski w swoim podsumowaniu mundialu napisał: „Po bardzo dobrym meczu z Danią, w którym pomarańczowi okiełznali szalejących Skandynawów, przyszły dwa spotkania wyjątkowo bezbarwne, ale zwycięskie. To chyba był zaplanowany relaks przed bojami pucharowymi, gdzie drużyna prezentowała się już wyśmienicie”. Średnia bardzo średnia. „Piłka Nożna” nr 28, 13 lipca 2010, s. 18.
↑LeO. Ściągawka z taktyki. „Piłka Nożna” nr 28, 13 lipca 2010, s. 16.
↑ abPomarańczowa defensywa. „Piłka Nożna Plus” nr 8/2010, s. 40.
↑Marco van Basten: Chciałbym powtórki finału mundialu. „Gazeta Wyborcza”, nr 126, 31 maja 2012, s. 54.
↑P. Wilkowicz. Holenderscy kibice walczą o bilety do Johannesburga. „Rzeczpospolita”, 8 lipca 2010, s. A22.
↑Sam van Marwijk wspominał: „Nie było tak, że przed mistrzostwami wziąłem piłkarzy na bok i poprosiłem, żeby się nie kłócili. To był proces, zaczęło się dwa lata temu, docieraliśmy się i coraz lepiej rozumieliśmy”. Zagramy dla was dobrze w piłkę. „Rzeczpospolita”, 9 lipca 2010, s. A26.
↑Wybrali drogę do piekła. Rozmowa Zbigniewa Mrozińskiego z Januszem Kowalikiem. „Piłka Nożna Plus” nr 8/2010, s. 41.
↑M. Kołodziejczyk. Najwyższy czas wygonić złe duchy. „Rzeczpospolita”, 8 lipca 2010, s. A22.
↑Ruud Gullit powiedział: „W RPA Duńczycy strzelili samobójczego gola, z Japonią pomogło nam szczęście. No i oczywiście samobójczy gol Brazylii w ćwierćfinale sprawił, że odzyskaliśmy pewność siebie. Nie twierdzę, że gramy źle. Gramy dobrze, ale różnica w porównaniu z poprzednimi turniejami polega na farcie”. Zob. M. Szadkowski. Wielkie pomarańczowe szczęście. „Gazeta Wyborcza”, 157, 8 lipca 2011, s. 34.
↑O szczęściu, jako jednym z czynników składających się na sukces Holendrów, mówił także Leo Beenhakker. Zob. Umiejętności to jedno, końcowy wynik to drugie. Rozmowa Daniela Rupińskiego z Leo Beenhakkerem. „Dziennik Gazeta Prawna”, nr 132, 9-11 lipca 2010, s. A8.
↑ abMroz. Przed meczem Holandia-Dania. Van Persie lepszy od Huntelaara. „Piłka Nożna”, nr 23, 5 czerwca 2012, s. 21.
↑Była nazywana „grupą śmierci”. Zob. K. Dybalski. Potknięcie w grupie B. „Gazeta Wyborcza”, 11 czerwca 2012, dodatek „Euro 2012”, s. 9.
↑M. Szadkowski. Hity, hity, i tylko hity. „Gazeta Wyborcza”, nr 282, 5 grudnia 2011, s. 8.
↑M. Wawrzynowski. Holandia-Dania. Krohn-Dehli zasmucił narzeczoną. „Przegląd Sportowy”, nr 134, 11 czerwca 2012, s. 12-13.
↑P. Żelazny. Holandia-Niemcy. Mechaniczna pomarańcza wymaga szybkiej naprawy. „Przegląd Sportowy”, nr 137, 14 czerwca 2012, s. 20-21.
↑P. Żelazny. Holandia-Portugalia. Ronaldo załatwił awans. „Przegląd Sportowy”, 140, 18 czerwca 2012, s. 31.
↑R. Stec. Matematyczna pomarańcza. „Gazeta Wyborcza”, 14 czerwca 2012, dodatek „Euro 2012”, s. 8.
↑Holandia-Dania 0:1. „Piłka Nożna”, nr 24, 12 czerwca 2012, s. 20.
↑ abcdZ. Mroziński. Kret w szatni. Holendrzy szukają winnych klęski. „Piłka Nożna”, nr 26, 26 czerwca 2012, s. 30-31.
↑Portugalia-Holandia. „Przegląd Sportowy”, nr 139, 16-17 czerwca 2012, s. 32.
↑ abcdP. Żelazny. Najgorzej w historii. „Przegląd Sportowy”, nr 141, 19 czerwca 2012, s. 7.
↑P. Wilkowicz. Holenderskie fakty i mity. „Rzeczpospolita”, 16-17 czerwca 2012, s. A18.
↑Ł. Łęczycki. Pomarańczowy okręt tonie. „Przegląd Sportowy”, nr 138, 15 czerwca 2012, s. 25.
↑M. Szadkowski. Niebiosa im pomogą?. „Gazeta Wyborcza”, 16-17 czerwca 2012, dodatek „Euro 2012”, s. 7.
↑M. Szadkowski. Pomarańczowy koszmar, wydanie kolejne, poprawione. „Gazeta Wyborcza”, 19 czerwca 2012, dodatek „Euro 2012”, s. 7.
↑J. Kowalik. Fachowym okiem. „Piłka Nożna”, nr 24, 12 czerwca 2012, s. 20.
↑Holandia-Niemcy 1:2. „Piłka Nożna”, nr 25, 19 czerwca 2012, s. 18.
↑Jak pisano w Holandii: „Jego [van Bommela] występ był wyrazem bezradności i frustracji. Przez cztery lata był czołową postacią drużyny, prawdziwym kapitanem. Po pierwszej połowie [meczu z Niemcami] schodził z opuszczoną głową. Wiedział, że skończył się jego wielki sen”. Cyt za: Ł. Łęczycki. Pomarańczowy okręt tonie. „Przegląd Sportowy”, nr 138, 15 czerwca 2012, s. 25.
↑Zachwalając kandydaturę van Marwijka, portal Gwizdek24 napisał: „Dawał sobie radę z takimi tuzami, jak Arjen Robben, Robin van Persie czy Wesley Sneijder, więc i nasze orzełki by okiełznał. Van Marwijk ma doświadczenie w pracy z polskimi piłkarzami, to ulubiony szkoleniowiec Ebiego Smolarka, którego prowadził i w Feyenoordzie, i w Borussii Dortmund. Przy tym trenerze polski napastnik przeżywał najlepszy okres w karierze.” Zob. Gwizdek24: Polska - San Marino. Czas Waldemara Fornalika dobiegł końca, kto powinien go zastąpić? (Dostęp 13 czerwca 2013)
↑Mecz został przerwany w 87 minucie przy stanie 2:1 dla Saudyjczyków z powodu zachowania malezyjskich kibiców, którzy wrzucili na boisko race. Ostatecznie gościom przyznano walkower 3:0. TheStar: Malaysia-Saudi match abandoned after crowd trouble (Dostęp 19 września 2015)