Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku – jedno z pierwszych starć zbrojnych II wojny światowej, obrona gmachu Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku przez zorganizowaną grupę polskich pocztowców, trwała od rana do wieczora 1 września 1939.
Urząd Pocztowy „Gdańsk 1” stał się od 1930 głównym polskim urzędem pocztowym w Gdańsku. Mieściła się w nim również centrala telefoniczna z bezpośrednim połączeniem do Polski. Szacuje się, że we wrześniu 1939 w gdańskim oddziale Poczty Polskiej pracowało nieco ponad 100 osób.
Do kwietnia 1939 komórką samoobrony oddziału kierował Alfons Flisykowski, a większość pocztowców należała do polskiej organizacji paramilitarnej – Związku Strzeleckiego. W jej ramach i zgodnie z jej statutem organizacyjnym byli szkoleni bojowo na kursach w Polsce.
Od kwietnia dowództwo przejął ppor. Konrad Guderski, przysłany do Gdańska przez Sztab Główny Wojska Polskiego. Zajął się on dodatkowym szkoleniem bojowym pocztowców oraz przygotowaniem gmachu do obrony. W tym celu wycięte zostały drzewa otaczające gmach poczty oraz zabezpieczone wejście do budynku. W połowie sierpnia załogę poczty wzmocniono dziesięcioma pracownikami, którzy zostali oddelegowani z oddziałów w Gdyni i w Bydgoszczy.
Obrona Poczty Polskiej
Atak na Pocztę Polską rozpoczął się o godz. 4:45, równocześnie z rozpoczęciem ostrzału Westerplatte przez pancernik „Schleswig-Holstein”. Wcześniej, ok. godz. 4:00, budynek pozbawiono prądu oraz wszelkich połączeń telefonicznych.
W gmachu Poczty Polskiej przy ówczesnym placu Heweliusza w Gdańsku w chwili ataku przebywało 43 pocztowców tegoż oddziału, 10 pocztowców delegowanych z Gdyni i z Bydgoszczy oraz jeden kolejarz polski z Gdańska. Dysponowali oni trzema lekkimi karabinami maszynowymi Browning wz. 1928, pistoletami i karabinami oraz pewną liczbą granatów ręcznych. Poza tym w budynku przebywali jeszcze dozorca domu, jego żona i ich 10-letnia wychowanica. Pracowników, którzy mieli podjąć pracę o godzinie 8:00, zatrzymał przed budynkiem kordon policji[1].
Plan ataku Niemców (opracowany w lipcu 1939) zakładał zdobycie budynku poprzez przebicie otworu w ścianie z sąsiadującego z nim Krajowego Urzędu Pracy. Równocześnie trzy grupy szturmowe miały związać siły obrońców i wedrzeć się do gmachu od frontu.
Według założeń opracowanych przez Sztab Główny Wojska Polskiego pocztowcy mieli się utrzymać przez ok. 6 godzin, do czasu przybycia z odsieczą wydzielonych pododdziałów Armii "Pomorze". Pocztowcom, w przeciwieństwie do dowódcy załogi Westerplatte, nie przekazano informacji o wycofaniu Korpusu Interwencyjnego z Pomorza, ani nie odwołano polecenia obrony.
Pierwszy atak niemiecki zakończył się niepowodzeniem; zostali odparci. Podczas tej próby śmiertelną ranę odniósł jego dowódca - SS-Untersturmführer, Alfred Heinrich. Równocześnie został odparty atak od strony Urzędu Pracy, gdzie zostały wybite dziury w ścianach. Tu z kolei śmierć poniósł (od wybuchu własnego granatu, którym zlikwidował grupę Niemców atakujących przez dziurę w ścianie) dowódca obrony ppor. Konrad Guderski. Około godz. 10:00, by zorientować się jak przebiegają walki, na placu Heweliusza pojawili się gauleiterAlbert Forster i SS-OberführerJohannes Schäfer. Do tego celu Forster posłużył się jednym z samochodów pancernych.
Około godz. 11:00 niemieckie siły atakujące zostały wzmocnione dwoma lekkimi działami kalibru 75 mm. Pomimo tego drugi atak także zakończył się niepowodzeniem napastników.
Około godz. 15:00 niemiecki nowy dowódca ataku zarządził przerwę w szturmie i dał pocztowcom dwie godziny na kapitulację. Równocześnie została sprowadzona haubica kal. 105 mm, a saperzy wykonali podkop pod ścianą poczty, w którym założyli 600-kilogramowy ładunek wybuchowy. Po upływie ultimatum (o godz. 17:00) ładunek został odpalony burząc część ściany budynku, a oddziały niemieckie przy wsparciu już trzech dział ruszyły do szturmu zajmując część budynku pocztowego. W tym czasie obrona została ograniczona do piwnic, gdzie przed ostrzałem schronili się obrońcy.
Około godz. 18:00 pod pocztę sprowadzono motopompy, którymi do piwnic Niemcy wpompowali benzynę podpaloną następnie przy pomocy miotaczy ognia. W wyniku tych działań żywcem spłonęło prawdopodobnie pięciu pocztowców (m.in. Brunon Marszałkowski i Stanisław Rekowski).
O godz. 19:00 obrońcy podjęli decyzję o kapitulacji. Jako pierwszy z płonącego budynku wyszedł dyrektor dr Jan Michoń. Mimo że niósł tylko białą flagę został przez napastników zastrzelony. Wychodzący za nim naczelnik poczty Józef Wąsik został żywcem spalony miotaczem płomieni. Prawdopodobnie w czasie opuszczania budynku przez Michonia i Wąsika próbę ucieczki podjął Bronisław Szulc. Według wspomnień Augustyna Młyńskiego został on najprawdopodobniej zastrzelony[2]. W swojej książce Dieter Schenk uwzględnił fakt, że spalonego ciała Szulca nie udało się później zidentyfikować. Prawdopodobnie został najpierw zastrzelony, a później podpalony miotaczem ognia.
Losy pocztowców po kapitulacji
Z budynku udało się uciec sześciu pocztowcom. Dwóch z nich: Franciszka Mionskowskiego oraz rannego Alfonsa Flisykowskiego, aresztowano już 2 września i osadzono z pozostałymi obrońcami; pozostała czwórka: (Andrzej Górski, Franciszek Mielewczyk, Władysław Milewczyk i Augustyn Młyński) zdołała uciec i przeżyć wojnę. Jeden z pocztowców, Władysław Kupka, również podjął próbę ucieczki, ale w niewyjaśnionych okolicznościach został złapany przez Niemców[3].
Pozostali obrońcy zostali aresztowani i umieszczeni najpierw w gmachu Prezydium Policji w Gdańsku (28 osób), a rannych i poparzonych (16 osób) umieszczono w szpitalu miejskim. Spośród osób odesłanych do szpitala w wyniku obrażeń zmarło 6 osób (5 w wyniku poparzeń). Najmłodszą ofiarą ataku na pocztę była 10-letnia Erwina Barzychowska, wychowanica dozorcy Jana Pipki i jego żony Małgorzaty. Silnie poparzona miotaczem płomieni (przy próbie opuszczenia gmachu poczty)[potrzebny przypis] zmarła w szpitalu po 7 tygodniach.
Grupę więzioną w Prezydium Policji przeniesiono po kilku dniach do Victoriaschule, więzienia w którym w pierwszych dniach wojny przetrzymywano i torturowano gdańskich Polaków. Grupa ta była sądzona w pierwszym procesie pocztowców już 8 września 1939.
Dalsze losy pocztowców były różne. Prawie wszyscy, którzy ocaleli zostali później rozstrzelani[4]. Ciała tych, którzy zostali rozstrzelani pochowano na Zaspie. Ich ciała odkryto przypadkiem przy budowie budynku banku Millenium. Ci, którzy nie zdołali uciec i zostali aresztowani, skazani zostali przez Niemców na karę śmierci i także rozstrzelani. Polscy pocztowcy, którzy nie brali udziału w obronie, zostali w większości aresztowani i osadzeni w obozach koncentracyjnych.
Obrońcy byli sądzeni w dwóch procesach przez sąd polowy brygady generała Friedricha Eberhardta, wchodzącej w skład 3 Armii Georga von Küchlera. 8 września sądzono 28 pocztowców, a 30 września pozostałych 10. Wszyscy zostali skazani na śmierć za „partyzantkę” (niem.Freischärlerei). Podstawą oskarżenia było rozporządzenie o specjalnym wojennym prawie karnym w czasie wojny i podczas szczególnych zadań z 17 sierpnia 1938.
Artykuł trzeci tego rozporządzenia brzmiał: „partyzantem karanym śmiercią jest ten, kto bez posiadania przewidzianych przez prawo międzynarodowe zewnętrznych odznak przynależności do sił zbrojnych nieprzyjacielskiego mocarstwa, broni albo innych środków używa, lub mając w swoim posiadaniu, w zamiarze użycia na szkodę niemieckiego lub zaprzyjaźnionego wojska albo przynależnego do nich zabija lub podejmuje działanie, które na użytek wojenny mogą podejmować tylko członkowie sił zbrojnych w mundurze”[5]. Wyrok wydał przewodniczący sądu Kurt Bode, a oskarżycielem był radca sądu wojskowego dr Hans Giesecke. Wyrok ostatecznie zatwierdził gen. Walther von Brauchitsch, naczelny dowódca wojsk lądowych.
Wyrok wykonano prawdopodobnie 5 października[6][7], około godziny 4 nad ranem[6], na ćwiczebnym poligonie policji gdańskiej na Zaspie. Pocztowcy zostali rozstrzelani na terenie starej strzelnicy przy lotnisku we Wrzeszczu i w tym samym miejscu pogrzebani. Według zachowanych świadectw prowadzono ich czwórkami, spętanych. Nad wykopanym przez więźniów Stutthofu grobem pozwolono im przyjąć komunię świętą. Mogiłę zasypano gaszonym wapnem i dokładnie pokryto murawą[8]. Jednym z kierujących egzekucją był SS-SturmbannführerMax Pauly, ówczesny komendant obozu koncentracyjnego Stutthof (w roku 1946 skazany został on przez Brytyjski Trybunał Wojskowy na karę śmierci przez powieszenie).
Rewizja
W 1995 Sąd Krajowy w Lubece przeprowadził rewizję procesu pocztowców, stwierdzając m.in. pogwałcenie reguł postępowania sądowego i naruszenia postanowień IV konwencji haskiej (1907) o prawach i zwyczajach wojny lądowej. W jej wyniku zostali oni przez sąd uniewinnieni. Do rozpoczęcia procesu przyczyniła się wydana w tym samym roku książka Dietera Schenka„Polska Poczta w Gdańsku – historia pewnego niemieckiego morderstwa sądowego”. Wyrok oprócz znaczenia moralnego pozwolił na wystąpienie do rządu niemieckiego o odszkodowanie (zostało ono wypłacone w roku 2001).
Głównymi tezami uzasadniającymi wyrok były:
Obowiązujący do 14 listopada 1939 Kodeks karny Wolnego Miasta Gdańska nie przewidywał kary śmierci.
Rozporządzenie o specjalnym wojennym prawie karnym, na którym oparto wyrok, dotyczyło tylko działań popełnionych przeciwko Wehrmachtowi, natomiast pocztę atakowały oddziały policji gdańskiej oraz paramilitarne jednostki SS i SA.
Rozporządzenie przewidziane było na wypadek wojny, a taki fakt zaistniał po 3 września 1939 kiedy Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom wojnę[9].
Poczta Polska w Gdańsku w myśl art. 104 traktatu wersalskiego była w świetle prawa międzynarodowego terytorium Polski bronionym przez Polaków, więc nie mogli być oni uznani za partyzantów.
Pogwałcone zostały postanowienia ratyfikowanej przez Niemcy IV konwencji haskiej, której artykuł 43 w dziale III stwierdza: „z chwilą przejścia władzy z rąk rządu legalnego do rąk okupanta tenże poweźmie wszelkie będące w jego mocy środki, przestrzegając prawa obowiązujące w tym kraju”. Poczta Polska była częścią terytorium Polski.
Nie zapewniono oskarżonym prawa do obrony.
Odpowiedzialnych za mord sądowy Hansa Giesecke i Kurta Bode nigdy nie spotkała jakakolwiek kara. Zostali po wojnie zdenazyfikowani. Giesecke został dyrektorem Sądu Krajowego Hesji we Frankfurcie nad Menem, a Bode był sędzią, a potem wiceprezesem Wyższego Sądu Krajowego w Bremie. Zmarli w latach siedemdziesiątych jako cenieni prawnicy.
Wydarzenia powojenne
Uchwałą Krajowej Rady Narodowej z 31 października 1946 Orderem Virtuti Militari V klasy za bohaterską obronę Poczty Polskiej w Gdańsku w 1939 r. został odznaczony Związek Zawodowy Pracowników Poczt i Telekomunikacji – Koło Gdańsk 1[10].
Po wojnie dawny plac Heweliusza otrzymał nazwę placu Obrońców Poczty Polskiej. Z okazji 40. rocznicy bohaterskiej obrony, 1 września 1979 na placu odsłonięto Pomnik Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku. W tym samym dniu, w bronionym w 1939 budynku, uruchomiono Urząd Pocztowy Gdańsk 1 oraz Muzeum Poczty i Telekomunikacji. To ostatnie stanowiło przez długi czas oddział Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu, a 1 stycznia 2003 włączono je w struktury Muzeum Historycznego Miasta Gdańska (obecnie Muzeum Gdańska) pod nazwą Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku.
Do 28 sierpnia 1991 nie było znane miejsce egzekucji obrońców Poczty Polskiej. Po 1939 roku Niemcy wykonali prace ziemne, które - mimo istnienia naocznych świadków mordu - przez długie lata uniemożliwiały precyzyjne ustalenie miejsca egzekucji. Na zbiorowy grób 38 pocztowców natrafili przypadkowo robotnicy prowadzący prace ziemne przy budowie garaży banku na osiedlu Zaspa (między ulicą Burzyńskiego a aleją Jana Pawła II). Ekshumowane szczątki zostały ponownie pochowane na znajdującym się w pobliżu Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu w Gdańsku, gdzie spoczywają także pomordowani kolejarze i celnicy z Szymankowa oraz działacze polscy Wolnego Miasta Gdańska zamordowani w Wielki Piątek 22 marca 1940 w Stutthofie.
Podczas prac ekshumacyjnych, obok innych znalezisk świadczących o tym, że jest to mogiła pocztowców, znaleziono jednoznaczny dowód w postaci obrączki Franciszka Klinkosza, ekspedienta pocztowego z panieńskimi inicjałami jego żony (Praksedy Vogel) i datą ich ślubu - "P.V. 4.4.26"[11].
W 1998 roku Rada Miasta Gdańska przyznała obrońcom Poczty Polskiej (łącznie 56 osobom) pośmiertnie tytuły honorowych obywateli Gdańska.
Jesienią 2015 na wniosek rodzin pocztowców, usunięto pomnik odsłonięty na podwórzu Domu Kombatanta na przełomie lat 1970. i 80. - w miejscu domniemanego rozstrzelania obrońców.
Tablica umieszczona na murze obok budynku pocztowego, gdzie początkowo zgromadzono wziętych do niewoli Pocztowców, upamiętniająca nadanie im w 1998 honorowego obywatelstwa Gdańska
Pomnik obok tablicy
Ten sam mur. Artysta umieścił na nim symboliczne ślady palców tam, gdzie aresztowani pocztowcy trzymali ręce
Erwina Barzychowska ur. 16 października 1929, zm. 20 października 1939 – wychowanica dozorcy, zmarła na skutek oparzeń[16]
Bernard Binnebesel ur. 20 maja 1893, zm. 4 września 1939 – asystent, przyczyna śmierci - postrzał w brzuch oraz uszkodzenie czaszki
Stefan Cywiński ur. 29 maja 1907, zm. 2 września 1939 – asystent, przyczyna śmierci - oparzenia 2 i 3 stopnia
Alojzy Franz ur. 17 lutego 1905, zm. 5 września 1939 – asystent, przyczyna śmierci - oparzenia 2 i 3 stopnia
Józef Mitkowski ur. 15 czerwca 1885, zm. 31 października 1939 – kontroler, przyczyna śmierci - oparzenia 2 i 3 stopnia – KS Virtuti Militari nr 13760[13]
Jan Pipka ur. 20 lipca 1872, zm. 2 września 1939 – dozorca domu, przyczyna śmierci - oparzenia 2 i 3 stopnia – KS Virtuti Militari nr 13770[17]
Rozstrzelani na Zaspie, prawdopodobnie 5 października 1939:
Jan Banaszkowski ur. 17 października 1904 – pocztylion, delegowany
Władysław Bazgier ur. 22 kwietnia 1911 – st. asystent, delegowany
Stefan Bączkowski ur. 4 stycznia 1906 – pocztylion, delegowany
Heliodor Becker ur. 3 lipca 1904 – asystent
Alojzy Bela ur. 9 czerwca 1899 – pocztylion
Andrzej Binkowski ur. 11 listopada 1902 – pocztylion, delegowany
Florian Budziak ur. 1 października 1911 – pocztylion, delegowany
Maksymilian Cygalski ur. 17 września 1900 – st. asystent
Jan Ellwardt ur. 3 listopada 1905 – ekspedient
Alfons Flisykowski ur. 22 września 1902 – dowódca obrony, podreferendarz
Franciszek Mielewczyk ur. 2 grudnia 1910 – kierowca
Władysław Milewczyk ur. 2 maja 1901 – kierowca
Augustyn Młyński ur. 25 listopada 1905 – st. pocztylion
Małgorzata Pipka – dozorczyni, wyszła z poddającymi się, została aresztowana i do 1943 była więziona w różnych więzieniach i obozach Gdańska, zmarła w 1963 r.
Uwagi
Niektóre źródła podają, że jedną z osób broniących poczty był Leon Fuz (ur. 21 lutego 1895 – starszy technik). Miał on po kapitulacji zbiec. Został aresztowany 7 września i umieszczony w obozie Stutthof. Rozpoznany jako obrońca poczty miał zostać w grudniu 1939 zamordowany w obozie lub w Piaśnicy.
W filmie Wolne miasto i niektórych opisach występuje telefonistka poległa w czasie walk. Możliwe, że jedne z nierozpoznanych zwłok należały do niej.
W podawanych w literaturze liczbach występują różnice. Nie zawsze do obrońców jest zaliczana rodzina dozorcy albo kobiety.
W literaturze często spotykana jest nazwa „obrońcy Poczty Gdańskiej w Wolnym Mieście”. Jest to oczywisty błąd, gdyż 1 września 1939 pocztowcy bronili Polskiej Poczty, która powstała na mocy traktatu wersalskiego na terenie Wolnego Miasta Gdańska (analogiczny problem występuje z tzw. „polskimi obozami koncentracyjnymi”). Dodać należy, że taki błędny napis (Poczta Gdańska) znajduje się na Pomniku Obrońców Wybrzeża na Westerplatte.
G. Łukomski, B. Polak, A. Suchcitz: Kawalerowie Virtuti Militari 1792–1945. Koszalin: Wydawnictwo Uczelniane Politechniki Koszalińskie, 1997. ISBN 978-83-900510-0-0.
Dieter Schenk, Poczta Polska w Gdańsku. Dzieje pewnego niemieckiego zabójstwa sądowego, Wydawnictwo Oscar, Gdańsk 1999
Gdańsk 1939. Wspomnienia Polaków-Gdańszczan, wybór i opracowanie Brunon Zwarra, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1984, ISBN 83-215-7207-3 (wyd. 2, Marpress, Gdańsk 2002)
Antoni Świtalski, Zbrodnia usankcjonowana : skazanie na śmierć obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku w świetle prawa, Wrocław - Gdańsk 1979 ISBN 83-04-0036-51