Stany Zjednoczone
Santa Clarita
23 lipca 1982
2:20 czasu lokalnego11:20 czasu polskiego
Zderzenie z ziemią
Uszkodzenie wirnika ogonowego, utrata kontroli nad maszyną
3 osoby (w tym 3 osoby na ziemi)
6 osób
Bell UH-1B Iroquois
Western Helicopters Inc.
N87701
4 osoby
2 osoby
Katastrofa śmigłowca na planie filmu „Strefa mroku” – wydarzenie, do którego doszło 23 lipca 1982 (2:20 nad ranem) w mieście Santa Clarita, w stanie Kalifornia, w Stanach Zjednoczonych. Podczas kręcenia jednej ze scen do filmu Twilight Zone: The Movie (Strefa mroku) śmigłowiec Bell UH-1 Iroquois (potocznie znany jako Huey) spadł na troje aktorów (z czego dwoje dzieci); cała trójka zginęła na miejscu.
Strefa mroku (ang. Twilight Zone) była emitowanym w latach 1959–64 serialem popularnonaukowym z elementami fantastyki. Cieszyła się ona wielką popularnością, na trwałe wpisując się w amerykańską kulturę masową: powstały oparte na niej m.in. komiksy, gry na flippery, słuchowiska radiowe.
W roku 1981 Steven Spielberg – zdeklarowany fan serialu – postanowił przenieść Strefę mroku na duży ekran. John Landis, przyjaciel Spielberga wybrany przezeń na współproducenta, zaproponował stworzenie antologii złożonej z czterech krótkich opowiadań, spiętych narracyjną klamrą w postaci zakończenia i prologu (wczesna koncepcja zakładała, że postaci ze wstępu i zakończenia będą się przewijać przez wszystkie cztery historie, dodatkowo główne postaci z każdej z historii mają pojawiać się też w pozostałych; z koncepcji tych ostatecznie zrezygnowano). Twórcami poszczególnych części mieli być – obok Landisa i Spielberga – Joe Dante i George Miller[1].
Landis jako jedyny z całej czwórki zrezygnował ze stworzenia nowej wersji jednego z klasycznych odcinków serialu, proponując w zamian własną, autorską historię. Ponieważ zawsze był zdania, że poszczególne odcinki Strefy mroku były w istocie zawoalowanymi komentarzami do aktualnych społecznych problemów[1], w swojej historii poruszył temat rasizmu, z którym sam się często w młodości stykał (John Landis jest żydowskiego pochodzenia).
Głównym bohaterem noweli Time Out jest Bill Connor (Vic Morrow) – arogancki, butny, nie kryjący swych poglądów rasista, który nagle doświadcza tego, czego doświadczali ci, którymi pogardza: najpierw znajduje się w okupowanej Francji, ścigany przez Niemców, którzy uważają go za Żyda, następnie trafia na amerykańskie Południe lat 50. i ledwo unika samosądu, po czym w wietnamskiej dżungli musi uciekać przed grupą amerykańskich żołnierzy. Znów znajduje się w okupowanej Francji; pochwycony przez Niemców, trafia do transportu, wiozącego deportowanych Żydów do obozu zagłady.
Gdy Landis przedstawił nakręcony Time Out kierownictwu Warner Bros., ci zgłosili zastrzeżenia: uznali, że widownia nie ma żadnego powodu, by przejmować się losem Connora – skrajnego rasisty, pełnego buty i wyniosłości. Landis postanowił dokręcić krótką sekwencję, w której Connor z transportu trafia ponownie do wietnamskiej wioski i ratuje spod amerykańskiego ostrzału dwoje wietnamskich sierot z narażeniem własnego życia, co ma dowodzić jego przemiany moralnej i duchowej. Zmiany zostały zaakceptowane i Landis zaczął przygotowania do nakręcenia dodatkowej sceny[1].
Oprócz Morrowa, Landis potrzebował dwoje dzieci azjatyckiego pochodzenia. On i współproducent George Folsey Jr. zaczęli poszukiwać odpowiednich kandydatów; mąż sekretarki Folseya, Harold Schulman, często pracował z Amerykanami azjatyckiego pochodzenia i emigrantami z Azji – jak się okazało, jeden z jego współpracowników miał 6-letnią bratanicę Renee Chen. Ten sam współpracownik zaproponował też syna jednego ze znajomych, 7-letniego My-Ca Le[2].
W tym momencie pojawił się istotny problem: scena miała być kręcona w nocy, co naruszało kalifornijskie prawa dotyczące zatrudniania dzieci. Landis mógł wystąpić o warunkową zgodę (tzw. waiver), zdawał sobie jednak sprawę, że ma bardzo małe szanse otrzymać ją[1] – oprócz tego, że scena z udziałem dzieci miała być filmowana nocą, dodatkowo miała być to scena batalistyczna, kręcona z wykorzystaniem wielu efektów pirotechnicznych. Rozważano różne możliwości – wykorzystanie kukieł albo dublerów-karłów – jednak zdaniem reżysera żadna z tych opcji się nie sprawdzała[3]. Landis zdecydował się więc zatrudnić dzieci nieoficjalnie i zapłacić im z pominięciem oficjalnych dokumentów i listy płac[1][3]. Gdy George Folsey Jr. dowiedział się o tym, zażartował: Wszyscy trafimy za to do kicia…[2][4].
Na prywatnym terenie leżącym w obrębie Indian Dunes Park w miejscowości Valencia[5] (obecnie na obrzeżach kalifornijskiego miasta Santa Clarita), nad rzeką Santa Clara, zbudowano kopię wietnamskiej wioski i rozpoczęto przygotowania do filmowania. Zdjęcia rozpoczęto o 2:00 22 lipca 1982 nakręceniem sceny, w której Connor znajduje w zrujnowanej wiosce dwoje sierot. O 3:30 zakończono zdjęcia (dzieci były zdenerwowane i Morrow, aby je rozluźnić, zabawiał je, co spowodowało, że dzieci nieustannie wybuchały śmiechem i trzeba było kręcić scenę od nowa). Rodzice otrzymali po 500 dolarów w gotówce; dzieci miały powrócić wieczorem na nakręcenie pozostałych potrzebnych scen[2].
O 21:30 rozpoczęto filmowanie; rodzice (matka Renee i ojciec My-Ca) byli zaniepokojeni, gdy tuż obok Renee w wodzie nagle eksplodował ładunek pirotechniczny. Landis i Folsey Jr. uspokoili przestraszoną dziewczynkę i jej matkę, że ładunki nie są niebezpieczne[2].
Nie tylko pani Shyan-Huei Chen była zaniepokojona. Gdy o 23:30 rozpoczęto filmowanie kolejnej z zaplanowanych scen – dolotu amerykańskich śmigłowców do wioski, pilot użytkowanego przez firmę Western Helicopters śmigłowca Bell UH-1 Iroquois, Dorcey Wingo, miał problemy z kierowaniem maszyną, gdy pirotechnicy pod okiem eksperta od materiałów wybuchowych, Paula Stewarta, zaczęli odpalać ładunki. Jeden z nich wybuchł w rzece, wywołując potężną fontannę wody; ochlapała ona przednią szybę Hueya i Wingo przestał widzieć teren przed helikopterem. Próbował wychylić się i wyjrzeć przez otwarte okno, jednak żar wywołany przez wybuchające ładunki uniemożliwił mu obserwację[6]. Po wylądowaniu Wingo stwierdził, że lot śmigłowcem w tych warunkach jest niebezpieczny; jego obawy podzielał obecny na pokładzie Dan Allingham, pierwszy asystent reżysera i kierownik planu, który stwierdził: Masz rację. Bezpieczeństwo przede wszystkim i obiecał natychmiast skontaktować się z Landisem. Również jeden z obecnych na planie strażaków przekazał swemu przełożonemu, że rozmiar wybuchów stwarza zagrożenie dla śmigłowców; żaden z nich jednak nie przekazał swych uwag filmowcom. Gdy Allingham przekazał uwagi pilota Landisowi, ten stwierdził, że w następnej scenie nieco ograniczy rozmiar detonacji, a poza tym ekipa na pokładzie śmigłowca będzie filmowała przede wszystkim Morrowa brodzącego przez wodę z dziećmi na ramionach. Reżyser podchodził zresztą do pirotechniki w dość lekkomyślny sposób: gdy jeden z kamerzystów wyraził zaniepokojenie potężnymi wybuchami, uśmiechnięty Landis stwierdził: Jeszcze nic nie widziałeś![2].
Kręcenie rozpoczęto o 2:20. Śmigłowiec Wingo zaczął unosić się nad kroczącym przez sięgającą mu do kolana wodę Morrowem. Landis wciąż krzyczał: Niżej! Niżej!, a jego asystent przekazywał polecenie Wingo przez krótkofalówkę. Ostatecznie maszyna leciała na wysokości 30 stóp[2] (około 7,6 metra; raport NTSB podaje około 25 stóp – 6,35 m) nad ziemią. Wtedy rozległy się wystrzały: w momencie, gdy technicy zaczęli strzelać ślepą amunicją, dwaj specjaliści od pirotechniki, James Camomille i Jerry Williams, zaczęli detonować kolejne potężne ładunki[5] w myśl starannie zaplanowanej przez Landisa kolejności salw i wybuchów. Ładunki były tak potężne, że dwaj kamerzyści schronili się przed żarem na nieodległym wzgórzu, a ojciec My-Ca, Daniel Le, weteran wojny w Wietnamie, był przerażony: To nie było udawane, to było naprawdę niebezpieczne…[2].
Gdy pod śmigłowcem zaczęły wybuchać kolejne ładunki pirotechniczne, Wingo omal nie stracił kontroli nad maszyną. Zauważając poważne problemy ze sterowaniem, Allingham krzyknął do niego: Wynośmy się stąd! Wtedy Camomille zdetonował prawie jednocześnie dwa silne ładunki, powodując powstanie dużej kuli ognia, pyłu i odłamków. Uderzyła ona w ogon helikoptera, uszkadzając wirnik ogonowy[5]; Wingo stracił kontrolę i śmigłowiec spiralnym torem lotu runął w dół. Renee wyśliznęła się z uścisku Morrowa i zsunęła się do wody; zanim aktor zdążył zareagować, Bell UH-1 spadł na całą trójkę. Dziewczynka dostała się pod jedną z płóz maszyny i została zmiażdżona[5]; wirująca z ogromną prędkością łopata głównego wirnika uderzyła w pozostałą dwójkę, dekapitując Morrowa i My-Ca i odrąbując chłopcu prawą rękę i fragment tułowia[5]. Cała trójka zginęła na miejscu; załoga i obecni na pokładzie śmigłowca czterej filmowcy doznali niegroźnych obrażeń[2].
Zszokowany Landis krzyczał przez megafon: Koniec zdjęć![2] (It’s a wrap! – standardowa fraza oznaczająca oficjalne zakończenie zdjęć do filmu). Wstrząśniętych rodziców Renee i My-Ca natychmiast odwieziono do szpitala. Dodatkowej sekwencji nie ukończono i w gotowym filmie znalazła się wersja pierwotna, kończąca się odjazdem pociągu z Connorem do obozu zagłady[2].
Sprawę tragedii w Indian Dunes Park badała NTSB (Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu), posiłkując się m.in. zarejestrowanym na taśmie filmowej przebiegiem katastrofy (sfilmowanym z 3 różnych ustawień kamery[5]). Raport NTSB z roku 1984 określił przyczynę tragedii następująco:
…przyczyną wypadku była detonacja wysokotemperaturowego ładunku pirotechnicznego o dużej energii w zbyt małej odległości od lecącego na małej wysokości śmigłowca, prowadząca do zniszczenia jednej z łopat wirnika ogonowego przez uniesione wybuchem odłamki, zniszczenia drugiej z łopat poprzez delaminację (rozwarstwienie) pod wpływem wysokiej temperatury i oderwania się mechanizmu wirnika ogonowego, a w konsekwencji do niekontrolowanego upadku maszyny. Niebezpieczne zbliżenie się śmigłowca do miejsca detonacji efektów pirotechnicznych było spowodowane brakiem właściwej komunikacji między pilotem śmigłowca, odpowiedzialnym za bezpieczeństwo lotu, a reżyserem, koordynującym całość procesu filmowania[5].
Wkrótce po tragicznym wypadku prokurator hrabstwa Los Angeles rozpoczął postępowanie karne, próbując ustalić, czy doszło do przestępstwa. 15 czerwca 1983, po przesłuchaniach, rozpoczęto właściwy proces: na ławie oskarżonych zasiedli John Landis, George Folsey Jr., Dorcey Wingo, Dan Allingham i Paul Stewart. Pierwszy z procesów zakończył się 23 kwietnia 1984: Folsey Jr. i Allingham zostali uniewinnieni[4]. Oskarżyciel zgłosił apelację i 3 września 1986 zaczął się proces apelacyjny. Po szeregu dramatycznych przesłuchań, 29 maja 1987 wszyscy oskarżeni zostali uniewinnieni[7]. Do wyroku przyczyniły się błędy prokuratury:
Rodziny zmarłych wytoczyły producentom filmu procesy cywilne: już 3 sierpnia 1982 Mark i Shyan-Huei Chen pozwali Spielberga i Landisa, jak również Folseya Jr., Stewarta, Wingo, Warner Bros., Western Helicopters i właścicieli terenu w Indian Dunes Park, żądając 200 mln dolarów odszkodowania. Po kilku miesiącach jesienią 1982 córki Vica Morrowa – Carrie Morrow i Jennifer Jason Leigh – również złożyły pozew przeciw Landisowi i Spielbergowi. Rodzina My-Ca Le wystąpiła do sądu latem 1983. Wszystkie trzy sprawy zakończyły się ugodami pozasądowymi, których warunków nigdy nie ujawniono[10].
Katastrofa w Indian Dunes Park pociągnęła za sobą rozliczne konsekwencje dla całej branży filmowej. Całkowicie zmieniono zasady zatrudniania dzieci do pracy w filmie: wprowadzono ścisłe ograniczenia czasu filmowania i znacznie zaostrzono przepisy bezpieczeństwa pracy dzieci i nastolatków na planie filmowym, jak również wprowadzono bardzo surowe kary za łamanie tych przepisów. Zaostrzono również regulacje prawne dotyczące filmowania z użyciem materiałów pirotechnicznych i wprowadzono ściślejszą komunikację pomiędzy osobami na planie filmowym, zwłaszcza w sprawach związanych z bezpieczeństwem. Bardzo poważnie ograniczono wykorzystanie śmigłowców przy realizacji filmów (nie tylko akcji): ograniczenie to częściowo zniesiono na początku lat 90. wraz z pojawieniem się generowanych komputerowo efektów wizualnych[11].
John Landis nigdy nie przyznał się do odpowiedzialności za tragiczny wypadek, zrzucając winę bądź na specjalistów od efektów wizualnych[4] (James Camomille zdetonował dwa ładunki wybuchowe, nie sprawdzając, czy śmigłowiec nie znajduje się zbyt blisko nich[5][12]), bądź na wadę konstrukcyjną śmigłowca (był to jeden z pierwszych przypadków termicznego rozwarstwienia się łopaty wirnika[5]).
Pomimo licznych środków bezpieczeństwa, szereg razy podczas realizacji filmów zdarzały się tragiczne wypadki z ofiarami śmiertelnymi, podobne do katastrofy na planie Strefy mroku.
Przykładowe incydenty:
Lokasi Pengunjung: 18.191.135.17