Słońce wschodzi raz na dzień – polski czarno-biały film obyczajowy z 1967 roku w reżyserii Henryka Kluby, nakręcony na podstawie scenariusza Wiesława Dymnego i utrzymany w tonacji ballady góralskiej. Rozpowszechnianie filmu było wstrzymywane do 1972 roku, kiedy ukazał się on w ocenzurowanej wersji.
Fabuła
Akcja filmu toczy się po II wojnie światowej, w beskidzkiej wsi Odkrzask, gdzie dochodzi do konfliktu między władzą komunistyczną a miejscową ludnością na tle interpretacji prawa własności. Przyzwyczajeni do izolacji oraz samowystarczalności górale pod przywództwem Haratyka (Franciszek Pieczka) budują tartak, szkołę i cegielnię. Postawione budynki górale uznają za własność społeczną, ale nie pozwalają korzystać z nich sąsiadom. Władza ludowa, nie zdoławszy przekonać do siebie górali, wszczyna represje wobec nich, w wyniku czego Haratyk organizuje oddział partyzancki i toczy walkę z komunistami[1].
Reżyser Słońca, Henryk Kluba, zrealizował przedtem swój debiut fabularny Chudy i inni (1967) na podstawie scenariusza Wiesława Dymnego[2]. Bardzo dobry odbiór Chudego i innych spowodował, że Kluba i Dymny zdecydowali się ze sobą współpracować nad kolejnym filmem utrzymanym w konwencji balladowej przypowieści[3]. Zdaniem Piotra Zawojskiego Kluba i Dymny oparli swój film na trzech planach: realistycznym, wyobrażeniowym oraz umownym. Odpowiadają tym planom trzy rodzaje postaci: mieszkańcy wsi wespół z Haratykiem, postać głupiego Wali oraz chór komentujący poczynania Haratyka[4].
Słońce w pierwotnej wersji stanowiło miażdżącą krytykę działań Urzędu Bezpieczeństwa oraz bezlitośnie ukazywało podwójną klęskę bohatera. W scenariuszu Dymnego schwytany i osadzony w areszcie Haratyk wychodzi z więzienia po 1956 roku, ale przez dwa lata tuła się z zaświadczeniem o opuszczeniu więzienia i pogrąża się w alkoholizmie. Gdy wraca do Odkrzasu, spotyka się z całkowitą obojętnością mieszkańców[7].
To zakończenie nie mogło jednak zostać zaakceptowane przez cenzurę, która nie dopuszczała filmu do projekcji przez pięć lat[8]. Film miał premierę dopiero w 1972 roku i zmienił sens pierwowzoru. O ile sympatia Dymnego i Kluby w pierwotnej wersji stała po stronie Haratyka, o tyle w finalnej wersji po wyjściu z więzienia Haratyk uznaje wyższość ideową partyzanta Armii Ludowej „Małego” (później sekretarza partii) i dokonuje aktu samokrytyki, po czym zostaje przyjęty z powrotem przez społeczność[9].
Odbiór i znaczenie
Gdy film ukazał się w ocenzurowanej wersji, zdobył uznanie krytyków. Stanisław Janicki pisał: „Obok świetnych zdjęć Wiesława Zdorta i muzyki Zygmunta Koniecznego, na szczególną pochwałę zasługują aktorzy, przede wszystkim Franciszek Pieczka jako Haratyk. To jedna z najlepszych jego ról, a może najlepsza”[10]. Aleksander Jackiewicz porównywał dzieło Kluby i Dymnego do Łąk Bieżyńskich (1937) Siergieja Eisensteina i poetyckich filmów Siergieja Paradżanowa[1]. Konrad Eberhardt, nie zdając sobie sprawy z przyczyn niedopuszczenia filmu do wyświetlania, pisał: „Przynosi on zaszczyt naszej sztuce filmowej, zazwyczaj miałkiej i ślizgającej się po marginesach. Przynosi zaszczyt także tym, którzy z długotrwałych dyskusji wokół filmu wyciągnęli ostatecznie pozytywne wnioski”[7].
PiotrP.ZawojskiPiotrP., Wiesław Dymny: wszystko ma dobry koniec, czyli śmierć, [w:] TadeuszT.Miczka, AlinaA.Madej (red.), Syndrom konformizmu? Kino polskie lat sześćdziesiątych, Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 1994, s. 195–219.