„Robotnik” – dwutygodnik założony we wrześniu 1977 przez grupę współpracowników Komitetu Obrony Robotników, niosących pomoc ofiarom represji po wydarzeniach Czerwca 1976.
Wybierając nazwę "Robotnik", założyciele nawiązali do tradycji pisma PPS, redagowanego niegdyś przez Piłsudskiego – tradycji walki o prawa robotników i o niepodległość Polski. W pierwszym numerze deklarowali:
Celem, jaki stawia sobie Robotnik jest pomoc w działaniach zmierzających do: solidarnej obrony interesów robotniczych, zwiększenia udziału pracowników w ustalaniu wysokości zarobków, warunków i czasu pracy, warunków socjalnych i mieszkaniowych, popieranie niezależnych przedstawicielstw robotniczych, które powinny zastąpić martwą instytucję Związków Zawodowych./…/Podstawowym zadaniem piszących jest przekazywanie prawdy. Oficjalna prasa nie spełnia tej roli, przeciwnie – pełno w niej kłamstw i oszczerstw. W Robotniku będziemy pisać o wydarzeniach, o których milczą oficjalne gazety, radio i telewizja./…/Chcemy, aby nasza wspólna działalność zapoczątkowała współpracę przy realizacji dążeń do sprawiedliwej i niepodległej Polski.
Już w tym numerze, odbitym w 400 egz. na spirytusowym powielaczu (przez Zenona Pałkę w mieszkaniu Aldony i Tadeusza Klimczaków na Żoliborzu), swoje adresy i telefony podali w stopce Lityński, Onyszkiewicz i Józef Śreniowski, członek zespołu "Robotnika" z Łodzi. Ukazał się też apel o kontakt z redakcją, przekazywanie informacji i udział w pracy nad pismem. Apel zaczynał się od słów:
Gazeta 'Robotnik' powstała i może istnieć tylko dzięki współpracy inteligencji i robotników.
Podobny apel zamieszczano później w każdym numerze.
W numerze drugim w stopce pojawił się Bogdan Borusewicz z Trójmiasta, który od początku był jednym z najaktywniejszych członków zespołu, a także Leopold Gierek, robotnik z Radomia (który był równocześnie tajnym współpracownikiem SB) i Józef Ruszar z Krakowa. W kolejnych numerach doszły nazwiska i adresy Władysława Suleckiego, górnika ze Śląska i Edmunda Zadrożyńskiego, robotnika z Grudziądza, a później Franciszka Grabczyka z Nowej Huty, Stefana Kozłowskiego ze Szczecina, Jana Witkowskiego z Gryfina, i innych.
Numer 6, z grudnia 1977 r., był pierwszym wydrukowanym w technice sitodruku, przystosowanej do potrzeb poligrafii podziemnej w gospodarce niedoboru przez Witolda Łuczywo (drukowały z nim wtedy Barbara Felicka i Elżbieta Regulska w mieszkaniu tej ostatniej). Sitodruk umożliwił szybki wzrost nakładu, już nr 9 ukazał się w 1,5 tys., a od jesieni 1978 r. – numer 20, poświęcony wyborowi Karola Wojtyły na papieża – zaczął przekraczać 10 tys. egz. Wtedy to z Łuczywą zaczął drukować Andrzej Zieliński, wkrótce potem drukiem zajęli się też studenci Politechniki Warszawskiej z Teodorem Klincewiczem, a następnie grupa krewnych i znajomych Witolda Sielewicza. Rekordowy nakład 70 tys. egzemplarzy osiągnął numer o strajkach Sierpnia 1980 (nr 60 z 30 sierpnia).
Pismo dostarczało konkretnej informacji, używało prostego języka. Rzeczowe opisy zdarzeń, sytuacji, problemów złożone w całość dawały obraz systemowego zła. Już nr 1 ”Robotnika” pisał o protestach robotniczych w Pabianicach i Ursusie. Pismo zdobywało wiarygodność publikując informacje otrzymywane dzięki kontaktom w zakładach pracy – o strajkach i próbach niezależnej działalności robotniczej, o warunkach i prawie pracy, przyczynach trudności w zaopatrzeniu i ukrytych podwyżkach cen. "Robotnik" szczegółowo i rzetelnie dokumentował i nagłaśniał przypadki łamania prawa i represji, co – jak pokazała amnestia lipca 1977 r., która uwolniła więzionych po Czerwcu 1976 r. robotników i działaczy KOR – było w PRL za rządów Gierka skutecznym narzędziem obrony represjonowanych. Podobnie jak KOR pismo odwoływało się do Międzynarodowych Paktów Praw CzłowiekaONZ i konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy, podpisanych przez Polskę, które władze PRL łamały. Zespół i współpracownicy ”Robotnika” organizowali wiele akcji w obronie represjonowanych działaczy opozycji, a w jeszcze liczniejszych – uczestniczyli.
"Robotnik" przywracał pamięć o najnowszej historii: o czerwcu 1976, grudniu 1970, Praskiej Wiośnie, 17 września 1939 i zbrodni katyńskiej, a także o dziejach niezależnej PPS (publikował sylwetki socjalistycznych przywódców).
"Robotnik" od początku wzywał do tworzenia "niezależnych przedstawicielstw pracowniczych" i szybko zaczął dyskusję o ich kształcie. Pisał m.in. o hiszpańskich komisjach robotniczych, które odgrywały dużą rolę pod koniec rządów Franco. W 1979 opracował Kartę Praw Robotniczych, wspólną platformę programową dla grup robotniczych podejmujących niezależną działalność, którą podpisało 106 osób z wielu miast Polski. Karta zawierała zarówno konkretne postulaty o charakterze związkowym, dotyczące zarobków, czasu i bezpieczeństwa pracy, jak i zróżnicowanych form organizacji walki o prawa pracownicze. Karta wzywała też do tworzenia niezależnych związków zawodowych w miejscach, gdzie istnieje silne, zorganizowane środowisko robotnicze.
W latach 1979–80 ”Robotnik” docierał do kilkudziesięciu miast. Najwięcej egzemplarzy odbierał Gdańsk (1-2 tys.), Szczecin (tysiąc, później więcej), po kilkaset szło na Śląsk, do Łodzi, do Krakowa i okolic, 100-300 do Radomia, Grudziądza, Torunia, Poznania, Gorzowa Wlkp., Lublina, Siedlec, Przemyśla, Słupska, Wałbrzycha, Świdnika. Do ośrodków dynamicznych nie należała Warszawa, gdzie działacze opozycji docierali z trudem do niektórych tylko fabryk. Bliższe kontakty nawiązano natomiast wiosną 1980 r. z grupą robotników Zakładów Mechanicznych „Ursus”, czyli Zbigniewem Bujakiem, Zbigniewem Janasem i Emilem Broniarkiem.
Pismo zaczęło z czasem wydawać bibliotekę ”Robotnika”, m.in. "Robotników” Bolesława Sulika, o losach przywódcach strajku w stoczni szczecińskiej w grudniu 1970 i poemat satyryczny Janusza Szpotańskiego o Breżniewie "Caryca i zwierciadło".
W tekstach programowych z lata 1980 "Robotnik" przedstawia konkretne postulaty: dodatek drożyźniany, podniesienie zasiłków rodzinnych, poprawa zaopatrzenia w mięso, oraz gwarancje nierepresjonowania za udział w strajku. Nawołuje do tworzenia niezależnych przedstawicielstw robotniczych.
Działacze ”Robotnika” byli represjonowani przez ówczesną władzę – nękani nieustannymi zatrzymaniami na 48 godzin i rewizjami, wyrzucani z pracy, próbowano ich zastraszać. Represje nasiliły się po utworzeniu w 1978 r. Komitetu Założycielskiego WZZ na Śląsku, jego założyciel Kazimierz Świtoń został aresztowany. "Robotnik", wraz z Biurem Interwencyjnym KSS KOR, Studenckimi Komitetami Solidarności i środowiskami korowskimi, zorganizował wielotygodniową akcję – w każdy weekend jeździli do Katowic rozrzucać ulotki w jego obronie. W końcu Kazimierz Świtoń wyszedł na wolność. Podobne akcje organizował "Robotnik" w obronie Stefana Kozłowskiego i Edmunda Zadrożyńskiego. Natomiast obronę założycieli WZZ Wybrzeża zorganizowały środowiska gdańskiej opozycji, najsilniejsze w kraju.