Wypadek polskich pilotów miał miejsce podczas ich przelotu na zlot lotniczy do Pragi. Podczas gwałtownej burzy nastąpiło oderwanie skrzydła samolotu RWD-6 i maszyna runęła na ziemię. Piloci zginęli na miejscu.
W miejscu tragicznego wydarzenia ustawiono początkowo brzozowy krzyż ze śmigłem[1] i pozostawiono zakonserwowane pnie świerków, o które roztrzaskał się samolot. Utworzono także symboliczne mogiły lotników[2]. W roku 1935 wybudowano małe mauzoleum i bramę z napisem „Żwirki i Wigury start do wieczności”[1]. Autorami tego założenia byli: budowniczy Rygiel z Frysztatu oraz rzeźbiarze Julius Pelikán z Ołomuńca i Jan Raszka. Dzwon ufundowano ze składek czytelników Ilustrowanego Kuriera Codziennego. Wkrótce Żwirkowisko stało się miejscem kultu polskości na Zaolziu.
Po zajęciu Czechosłowacji przez Niemców w grudniu 1940 roku rozebrano mauzoleum i zniszczono teren. Udało się ocalić pamiątkowy kamień i napis z bramy[1].
Po zakończeniu II wojny światowej rozpoczęto próby odtworzenia Żwirkowiska. Odbywały się one przy nikłym zainteresowaniu strony czeskiej. W końcu wybudowano istniejący w XXI wieku pomnik z figurą lotnika wspartego na śmigle oraz godłami Polski i ówczesnej Czechosłowacji, na którym do roku 1957 widniała tablica z mylnym napisem „Pamięci lotników, którzy zginęli w walce z faszyzmem”.
Kolejny napis w języku polskim i czeskim brzmi: „Pamięci Lotników polskich Żwirki i Wigury, którzy na tym miejscu polegli w katastrofie swego samolotu dnia 11.9.1932”.
W roku 1992, przy dużym udziale Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego na Zaolziu, otworzono w Cierlicku „Dom Żwirki i Wigury”, w którym, między innymi, znajduje się sala poświęcona historii polskiego lotnictwa.
Co roku na Żwirkowisku organizowane są obchody rocznicy śmierci polskich lotników[4]. Żwirkowiskiem przez długie lata opiekował się Józef Stebel – był jedną z pierwszych osób, które zaczęły kultywować pamięć o lotnikach.