Film opowiada o ostatnich latach życia malarza-prymitywisty Nikifora Krynickiego, który trafia pod opiekę plastyka Mariana Włosińskiego. W rolę głównego bohatera wcieliła się Krystyna Feldman, dla której była to pierwsza główna rola filmowa w życiu. Za swoją kreację otrzymała szereg indywidualnych nagród w Polsce i za granicą, w tym m.in. Orła i nagrodę FPFF.
W 1960 w Krynicy, leżącej w Beskidzie Sądeckim, do pracowni plastyka Mariana Włosińskiego, mieszczącej się w Starym Domu Zdrojowym, wchodzi odziany w łachmany i schorowany łemkowski malarz Nikifor Krynicki. Pomimo usilnych prób, nie udaje się pozbyć nieproszonego gościa. „Tu będę malowała” – słyszy Włosiński z ust ludowego artysty[1][2]. W ostateczności niezadowolony plastyk pozwala Nikiforowi pozostać w pracowni[3].
Włosiński rozmawia z mieszkańcami Krynicy, próbując ustalić tożsamość niespodziewanego gościa. Niewiele się dowiaduje – słyszy tylko, że Nikifor pochodzi od matki niemowy i nieznanego ojca (jedna z krynickich plotek głosi, że był nim Aleksander Gierymski)[3]. Mimo sporych wątpliwości, decyduje się zająć Łemkiem; nie zostawia go nawet, gdy okazuje się, że ten choruje na gruźlicę. Włosiński mierzy się z konsekwencjami swojego wyboru – roztaczając opiekę nad bezradnym samotnikiem, rezygnuje z własnych ambicji twórczych i traci rodzinę. Jego żona, dbając o zdrowie swoje i córek, wyprowadza się z miasta[4].
Opiekun Nikifora, mimo początkowej niechęci do malarstwa ludowego, staje się ambasadorem jego sztuki. W 1967 doprowadza do wystawy prac w warszawskiej Zachęcie. Nie odstępuje go na krok, załatwia specjalistyczne leczenie, gdy stan łemkowskiego twórcy się pogarsza. Film kończy się sceną w szpitalu. Do Włosińskiego czuwającego przy łóżku umierającego Nikifora przyjeżdża żona. Całość wskazuje na początek pojednania[3].
Obsada
Opracowano na podstawie Internetowej Bazy Filmu Polskiego oraz książki „Nasze Nikifory”[3][5].
Krzysztof Krauze po realizacji Długu – filmu kryminalnego z 1999 – szukał tematu, który pozwoliłby „spojrzeć na świat z nowej perspektywy”, a jednocześnie nadal dotyczyłby „obrony sprawy lub człowieka, najczęściej słabszego, skrzywdzonego lub pogardzanego”[6][7]. W rozmowie z Tadeuszem Sobolewskim podkreślał, że od tego momentu będzie „robił filmy o tym, czego w życiu warto bronić, nie – czego unikać”[8].
Pomysłodawczynią realizacji filmu o życiu Nikifora Krynickiego była Joanna Kos, wówczas partnerka Krzysztofa Krauzego. Scenarzystkę zaintrygowała „historia bezdomnego, kalekiego człowieka, który próbował przebłagać świat malowaniem”[9]. Pracę nad scenariuszem do filmu poprzedziły spotkania z Marianem Włosińskim, prawnym opiekunem Nikifora, do których doszło w 2001 w Krynicy[10]. Zebrane nagrania ze spotkań trwały 25 godzin[11]. Początkowo do realizacji filmu miało dojść w 2002; okres przygotowawczy przedłużył się jednak ze względu na konieczność dopracowania scenariusza i zgromadzenia funduszy[10][12][13]. Łącznie powstało 14 wersji scenariusza, w tym dwie diametralnie różne[14]. Pierwsza dotyczyła przyjaźni Nikifora i Mariana Włosińskiego, druga zaś zakładała realizację filmu nowelowego, w których pięć historii miało opowiadać o ludziach, którzy kupili obrazy Nikifora. Ostatecznie zdecydowano o realizacji pierwszego pomysłu[12]. Producentem filmu został Juliusz Machulski, dyrektor Studia Filmowego „Zebra”[3], który początkowo sceptycznie podchodził do pomysłu Joanny Kos, zakładając słabe zainteresowanie widowni[14][10]. W koprodukcji udział wzięli Telewizja Polska – Agencja Filmowa i Canal+ Polska[3].
Kasting
Problemem dla twórców okazało się znalezienie odpowiedniego aktora, który wcieliłby się w postać Nikifora Krynickiego. Wśród kandydatów, którzy nadawaliby się do tej roli, twórcy wymieniali nieżyjących już wówczas Jacka Woszczerowicza i Charliego Chaplina[15][8]. Ostatecznie wybór padł na 88-letnią aktorkę Krystynę Feldman, dla której była to pierwsza w życiu główna rola filmowa[16][17][18][19]. W wywiadzie Łukasza Maciejewskiego reżyser przyznał[20]:
Ten pomysł przyszedł nam do głowy kilka lat temu, w Krynicy. [...] Krysia przypomina Nikifora nie tylko posturą, gestami. Ona nawet uszy ma dokładnie tej samej wielkości, co Nikifor. To podobieństwo mentalne. Krysia ma własną, bardzo konsekwentną wizję ludzi i świata, swoją prywatną hierarchię wartości – jest bezkompromisowa i skromna. Wtedy, przed trzema laty w Krynicy, zaprosiła nas do siebie. W pokoju było niemal pusto. Obok łóżka na stole leżała książka i jabłko. Wypisz wymaluj Nikifor. Krysia zwierzyła mi się, że w domu, w Poznaniu, nie ma pralki, lodówki. Nawet garnków.
Krzysztof Krauze, „Kino”, nr 6/2004
Filmowego „opiekuna Nikifora” w pierwotnym założeniu miał zagrać Andrzej Chyra, z którym Krzysztof Krauze współpracował już przy realizacji Długu[21]. Pomiędzy aktorem a twórcą nie doszło jednak do porozumienia[22]. W rolę Mariana Włosińskiego wcielił się finalnie Roman Gancarczyk ze Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Reżyser tłumaczył swoją decyzję w rozmowie z miesięcznikiem „Kino”[20]:
Romek nie tylko jest trochę podobny do pana Mariana Włosińskiego, ale także – podobnie jak on – istnieje jakby osobno, obok. Patrząc na Gancarczyka nigdy nie jest się pewnym, co tak naprawdę sobie myśli. Z panem Marianem jest podobnie. W filmie, jak w malarstwie Nikifora, będzie dużo ciszy. A Gancarczyk znakomicie potrafi wypełnić ciszę. Wierzę w ciszę. To, co ważne, staje się pomiędzy słowami.
Krzysztof Krauze, „Kino”, nr 6/2004
Zdjęcia
Zdjęcia do Mojego Nikifora rozpoczęły się 3 marca 2004 w podkrynickiej miejscowości Czyrna[3][23], w której realizowano sceny w kościele i na łemkowskim cmentarzu[11]. Dwa dni wcześniej Joanna Kos i Krzysztof Krauze wzięli ślub w Ratuszu w Nowym Sączu (jednym z obiektów namalowanych przez Nikifora)[10]. Znaczną część ujęć do filmu, w tym sceny na deptaku, nakręcono w Krynicy-Zdroju[24]. Do scen dziejących się wewnątrz budynku wykorzystano pomieszczenia Starego Domu Zdrojowego[25]. Ponadto plan zdjęciowy miał również miejsce w Nowym Sączu i Piwnicznej-Zdroju. Z kolei sceny w sanatorium zrealizowano w Żegiestowie, a wystawy w warszawskiej Zachęcie[3].
Za sferę wizualną filmu odpowiadał operator filmowy Krzysztof Ptak, który – według założeń reżysera – miał wykreować świat, „w nieruchomych kadrach, z kilkoma zaledwie jazdami kamery”[20]. Krauze tłumaczył, że w filmie „ma być dużo ciszy, przeważają długie, statyczne ujęcia, dzięki którym będzie można uważniej przyjrzeć się światu”[26]. Wojciech Staroń, który współpracował z Krzysztofem Ptakiem przy realizacji filmu, wspominał[27]:
Pracowaliśmy we wnętrzach naturalnych i to były małe, ciasne przestrzenie, więc „Ptaszek” stosował taktykę małych lampek, bo dużych jednostek nie było gdzie postawić. [...] Krzysztof Ptak fajnie rzeźbił te plamy światła – malował twarz Krystyny Feldman tym światłem. Doskonale się tym bawił, choć sprzęt wcale nie był łatwy – to były kamery Sony 900 HD-camy, telewizyjne, o bardzo małej rozpiętości kontrastu, czyli trzeba było się porządnie napracować, żeby za oknem pokazać śnieg, a w środku ciemnej chaty osobę.
Wojciech Staroń, „Pleograf. Kwartalnik Akademii Polskiego Filmu”, nr 2/2019
Za charakteryzację Krystyny Feldman odpowiadała Maria Dziewulska. Przygotowanie głównej aktorki do roli Nikifora zajmowało codziennie około godziny[28][24]. Odtwarzane były pojedyncze rysy i zmarszczki krynickiego malarza, z kolei sztuczny zarost komponowany był z tiulu perukarskiego oraz sierści jaka tybetańskiego[29]. Okres zdjęciowy zakończył się 1 czerwca 2004[3].
Podczas montażu z filmu wycięto niewiele scen. Zrezygnowano m.in. z ujęcia, gdy Nikifor perfumuje się w sposób, jakby „żegnał się zgodnie z prawosławnym obrządkiem”. Według relacji Krzysztofa Krauzego ujęcie wyglądało na zbyt inscenizowane[30].
Muzyka
Kompozytorem muzyki do filmu był Bartłomiej Gliniak. Skomponował on 20 utworów o łącznym czasie trwania 31 minut i 16 sekund. Muzyka Gliniaka była dość oszczędna w środkach. Motywem przewodnim były powtarzające się charakterystyczne dźwięki cymbałów dulcimer, które akcentowały folklorystyczny charakter filmu Krauzego. Album z muzyką Gliniaka został wydany w 2014 nakładem wytwórni Kronos Records[31].
Premiera kinowa Mojego Nikifora odbyła się 24 września 2004. Za dystrybucję odpowiadał Best Film[3]. Wcześniej – 16 września – film zaprezentowano na 29. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni[17]. Pokazy przedpremierowe odbyły się ponadto w Poznaniu, Krakowie, Krynicy-Zdroju i Warszawie[32]. W 2005 Mój Nikifor trafił do dystrubucji na płytach DVD[33]. Wedle szacunków portalu Box Office Mojo film zarobił łącznie ok. 213 tysięcy dolarów[34].
Trzy lata po polskiej premierze – 14 września 2007 – rozpoczęto dystrybucję Mojego Nikifora w kinach w Wielkiej Brytanii[35]. Podczas pierwszego weekendu nie cieszył się zainteresowaniem brytyjskich widzów; zarobił 7 funtów, co – według „The Guardian” – czyni go najmniej dochodowym filmem w tej kategorii[36].
Recepcja krytyczna
Reakcje w Polsce
Jeszcze przed pokazem premierowym w Gdyni Mój Nikifor odbierany był w mediach dosyć chłodno[37][18]. Miesięcznik „Film” zdecydował się nawet wycofać swój patronat medialny nad filmem[38]. Ocena zmieniła się po pokazie na 29. FPFF w Gdyni. Krytyk filmowy Tadeusz Sobolewski w „Gazecie Wyborczej” ocenił, że Mój Nikifor „udał się znakomicie”; podczas seansu „czuje się klimat PRL lat 60.”, a Krauze „nie zrobił filmu o sztuce i o artyście, tylko dał widzowi odczuć to «coś»”[18]. Z kolei Jerzy Wójcik w „Rzeczpospolitej” stwierdził, że jest to „dojmujący film, niemal współczesny moralitet”, w którym reżyser „opowiada nieśpiesznie, unika epatowania szokującymi scenami, tym łatwiej trafiając do serc widzów”[4]. Według Katarzyny Jabłońskiej utwór Krauzego to „film bardzo dojrzały, jeden z piękniejszych, jakie pojawiły się w kinie”, a „twórca wstrząsającego Długu potwierdza swój oryginalny talent i wyjątkową wrażliwość”[39]. Kamil Rudziński przyznał zaś, że Mój Nikifor „wystawia pomnik artyście, który potrafi docenić cudzy talent – nawet jeśli wygląda on jak nieoszlifowany diament, właśnie wydobyty na światło dzienne”, a sam film jest „nostalgiczny” i odwołuje się do „czasów, kiedy bycie artystą nie było luksusem, a każdy mógł liczyć na pomoc drugiego człowieka”[40].
Krytyczna wobec filmu Krauzego była Bożena Janicka, która w miesięczniku „Kino” stwierdziła, że z „miałkich, mało wyrazistych i jakby przypadkowych migawek nie buduje się właściwie żadne opowiadanie”, a „sugerowana rzeczywistość wydaje się dziwnie pozbawiona znaczeń, jak napisy Nikifora na jego obrazkach”, co „zniechęca” i „uniemożliwia nawiązanie z filmem głębszego kontaktu”[41]. Zbigniew Kątny pisał z kolei o „niedosycie” i braku odpowiedzi na pytanie, dlaczego Marian Włosiński zarzucił własną twórczość dla Nikifora. Stwierdził również, że film nastawiony jest bardziej na „mimetyczne, a przez to «bezpłciowe», kopiowanie świata niż na tropienie w nim tego, co niepojęte i transcendentne”[42].
Krytycy zgodnie docenili rolę Krystyny Feldman. Łukasz Maciejewski podkreślił, że aktorka „nie gra Nikifora, jest nim naprawdę”, a jej rola „przejdzie do historii polskiego kina”[43]. Tadeusz Sobolewski oświadczył, że „Feldman w roli Nikifora kreuje jedno z tych genialnych monstrów kina, które wykraczają poza społeczne podziały”[44]. Bożena Janicka stwierdziła, że „ci, którzy pamiętają twarz Nikifora ze zdjęć, [...] muszą doznać lekkiego szoku, jakby zobaczyli przypadek reinkarnacji”[41]. Zdzisław Pietrasik w „Polityce” przyznał zaś, że Feldman „od pierwszej sceny wygląda jak najprawdziwszy Nikifor, co jest zasługą pracochłonnej charakteryzacji, a przede wszystkim samej aktorki”[45]. Z kolei Kazimierz Żórawski przyznał, że „pisząc o filmie Krzysztofa Krauzego, nie sposób pominąć kreacji wielkiej epizodystki polskiego filmu Krystyny Feldman, która stworzyła niezwykle wyrazistą i sugestywną postać Nikifora”, która „namawia widza, by choć na chwilę zapomniał o zewnętrzności [...] i spróbował spojrzeć głębiej”[46].
Dobre oceny zebrał również operator Krzysztof Ptak, który – w opinii krytyków – „wykonał pracę doprawdy zdumiewającą”[18], a jego „nastrojowe pejzaże świetnie podkreślają atmosferę nostalgii refleksyjnej opowieści”[4]. Autor zdjęć „wykreował w filmie genialny świat równoległy, zaklęty w nieruchomych kadrach, z kilkoma zaledwie jazdami kamery”, dzięki czemu Krynica „staje się scenerią nikiforowych wizji”, pozostając przy tym „małym, prowincjonalnym miasteczkiem”[6]. Z kolei dr hab. Katarzyna Taras doceniła „pomysł z mocno (i symetrycznie) skomponowanymi statycznymi kadrami, z ograniczeniem palety barwnej do absolutnego minimum”, który był „genialny w swojej prostocie”[27]. Dr Piotr Pławuszewski również zwrócił uwagę na nieruchomość kadru „charakterystyczną dla większości ujęć”; przyznał także, że „dzięki oszczędności w słowie” i „bazowaniu na werbalnej ciszy”, film zachęca, aby „«czytać» z wizualności”[2].
Mój Nikifor – w ocenie historyka filmu prof. Tadeusza Lubelskiego – opowiada o „bożym artyście”[47], który bierze udział w „konfrontacji dwóch malarzy” – człowieka „pozbawionego talentu” z człowiekiem „prawdziwie utalentowanym”[48]. Obaj z nich biorą na siebie zobowiązania, które są „równie ważne” – Włosiński wziął na siebie „zobowiązanie pomocy, któremu pozostał wierny”, Nikifor zaś „talent”, którego istotą jest „całkowite powierzenie [...] bez oglądania się na cudzy osąd”[49]. Prof. Tadeusz Lubelski zaznaczył, że Mój Nikifor jest „najpiękniejszym i zarazem najbardziej nieoczekiwanym filmem” Krauzego[50], a także[51]:
...wyostrza tę jasną stronę człowieczeństwa, która w innych filmach reżysera też jest obecna, ale nie zostaje wykorzystana. Rzecz nie w tym naturalnie, żeby bezdusznej epoce późnej nowoczesności przeciwstawiać melancholijną empatię lat sześćdziesiątych. Idzie o manifestację postawy, która możliwa jest zawsze, tylko w pewnych epokach jej wypracowanie jest dla człowieka trudniejsze.
Tadeusz Lubelski, „Historia filmu polskiego 1895–2014”
Reakcje za granicą
Po premierze w Wielkiej Brytanii Thomas Dawson z BBC ocenił, że film jest „oszczędnym, ale poruszającym portretem kinowym”. Docenił rolę Feldman, podkreślając, że aktorka „nie stara się przypodobać” widzowi, a oddaje przy tym „cierpienie, upór i dziecięcą naiwność” głównego bohatera[35]. Leslie Felperin w „Variety” zwróciła uwagę, że choć aktorstwo w filmie ma swoje „blaski i cienie”, to rola Feldman jest „oczywistym wyróżnikiem”. Pozytywnie oceniła również zdjęcia Krzysztofa Ptaka, który „pracuje z bogatą, zdominowaną przez szarość, paletą barw, dzięki której plamy komunistycznej czerwieni na flagach jeszcze bardziej się wyróżniają”[52]. Wally Hammond w „Time Out” napisał o „solidnej” pracy aktorów i „niezwykle sympatycznym portrecie ostatnich lat życia polskiego artysty ludowego”[53]. Z kolei Xan Brooks z „The Guardian” stwierdził, że utwór Krauzego to „pocieszny i skromny film biograficzny”, który stanowi „swoisty pomnik życia na peryferiach”[54].
Nagrody i wyróżnienia
Opracowano na podstawie Internetowej Bazy Filmu Polskiego[3].
Międzynarodowy Festiwal Filmów Autorskich w Rabacie
Najlepsza rola kobieca
Krystyna Feldman
Wygrana
Uwagi
↑Nazwisko Budnik pojawia się w filmie, natomiast nazwisko Ferek – będące prawdziwym nazwiskiem pszczelarza, u którego mieszkał Nikifor – w napisach końcowych.